(Tajfuny, Warszawa 2019)
Samotna matka zostaje wysłana z agencji jako pomoc domowa do profesora matematyki, którego pamięć krótkotrwała działa tylko przez 80 minut, a potem się resetuje.
Strasznie ckliwe czytadełko - jak dla mnie zbyt
przewidywalne/teatralne/sztuczne - nic tu się nie wydaje autentyczne,
najmniej postaci (zwłaszcza narratorki), a matematyka nie zaciekawia tak
jak się spodziewałam. Całość kojarzy mi się z rodzinnymi, telewizyjnymi
wyciskaczami łez, w których obce dziecko i obcy staruszek znajdują w
sobie rodzinę.
Chyba za stara jestem, żeby zdzierżyć kolejną taką
historyjkę. Można przeczytać w jedno popołudnie, ale nie powiedziałabym,
że warto.