(Smak słowa, 2016)
Na okładce widzimy zdjęcie zwykłego ogórka ze zmienionymi kolorami, co dobrze pasuje na ilustrację „Diabelskiego owocu” – mamy tu bardzo słabą, podszywającą się pod kryminał, przewidywalną książkę, z kiepską, pozbawioną zaskoczeń intrygą (zły koncern chce wprowadzić na rynek niebezpieczny wzmacniacz smaku i zabija paru niewygodnych kucharzy, którzy mieli z nim styczność), pisaną słabiutką prozą, bez polotu i humoru, a co gorsza, bez prawdziwych ciekawostek kulinarnych, na które liczyłam.
Nie warte waszego czasu.