sobota, 11 października 2014

Niepoprawny politycznie przewodnik po islamie i krucjatach



Robert Spencer – Niepoprawny politycznie przewodnik po islamie i krucjatach
(Fronda, 2014)

Ponieważ czytałam wcześniej „Prawdziwe oblicze islamu”, „Bluźnierstwo” oraz „Co tak naprawdę mówi Koran”, nic nie mogło mnie już zdziwić ni zaskoczyć w książce Spencera. No, może poza informacją o dziewczętach, które spłonęły w pożarze szkoły, ponieważ zablokowano im wyjście z tego powodu, że będąc w środku, zdjęły okrycia, w których poruszały się po mieście. Lepiej, by dziewczyna paliła się żywcem niż pokazywała się nieobyczajnie ubrana. Co przypomina uwięzienie i dręczenie muzułmanki, które zakończyło się mordem z rąk strażnika więziennego. Powodem było to, że kobieta i jej towarzysz mieli wypadek – rozbili się na pomniku upamiętniającym Mahometa.

Plusem dla Spencera jest za to przypominanie ludziom, że wyprawy krzyżowe nie były, jak to się powtarza w poprawnie politycznych mitach, napaścią motywowaną chęcią czystego zysku, a odpowiedzią (i to niezbyt rychłą, bo trzeba było czekać na prośbę o ratunek wysłaną przez cesarza Bizancjum) na przemoc i gwałty zadawane chrześcijanom oraz na zajęcie Bazyliki Grobu Pańskiego. Obawiam się jednak, że prawda znów przeleci ludziom nad głowami, bo przecież i Chesterton próbował o niej przypominać czytelnikom, a mity o złych krzyżowcach i biednych, niewinnych i kryształowych muzułmanach wciąż plenią się bujnie i gęsto. Pisał: „Słuchając osób potępiających krucjaty, można zaiste odnieść wrażenie, że krzyżowcy napadli na jakieś cichutkie i niewadzące nikomu plemię ze środkowego Tybetu, o którym świat nigdy przedtem nawet nie słyszał. A przecież na długo przed tym nim pierwsza krucjata dotarła do Jerozolimy, muzułmanie dotarli niemal do wrót Paryża. Krzyżowcy o mały włos a zdobyliby Palestynę, lecz muzułmanie o mały włos a zdobyliby Europę. (...) W istocie krucjaty stanowiły kontratak. Krzyżowcy byli armią obronną, która dla odmiany przejęła inicjatywę i odparła wroga daleko do jego własnych siedzib.” „Ci, którzy twierdzą, że krucjaty były po prostu agresywną wyprawą przeciw islamowi, są ofiarami przedziwnego zapomnienia. Zapominają bowiem, że sam islam był po prostu agresywną wyprawą przeciw starej i rządzonej prawem cywilizacji, kwitnącej niegdyś na obrzeżach śródziemnomorskich.”


Nikt przytomny oczywiście nie zaprzeczy, że krzyżowcy dopuszczali się czasem rzeczy niegodnych chrześcijan, ale już mało kto wspomina, że Kościół z papieżem na czele potępiał wszelkie nadużycia i niesprawiedliwość, zaś Bernard z Clairvaux, jeden z głównych organizatorów drugiej krucjaty, osobiście udał się do Nadrenii, by zakończyć niesłuszne prześladowania Żydów, powołując się tutaj na Pismo Święte dla obrony innowierców (muzułmanie zaś powołują się na Koran dla ich zabijania). Jak zauważa Spencer, fakty historyczne są takie, że nawet uwzględniając niechrześcijańskie postępki krzyżowców, Żydzi i tak woleli mieszkać na terenach zajętych przez Franków, niż przez muzułmanów. Dlaczego? Dowiecie się z tej książki.

poniedziałek, 6 października 2014

To ona napisała Mary Poppins


Valerie Lawson – To ona napisała Mary Poppins. Życie P.L. Travers
(Marginesy, Warszawa 2014)

Nigdy nie czytałam żadnej z książek o Mary Poppins i nigdy mnie ona nie interesowała (choć bardzo lubię adaptację z Julie Andrews). Po biografię Travers sięgnęłam głównie z powodu wiadomości, że autorka dwie dekady odmawiała Disneyowi praw do adaptacji jej dzieł. To mnie zainteresowało – chciałam wiedzieć, co to za ziółko, i czy aż tak na poważnie i surowo traktowała swoją twórczość, że nikt inny nie miał prawa jej tknąć.

Niestety, okazało się, że chociaż mamy tu rozdział zatytułowany „Amerykanizacja Mary ”, to o odmawianiu Disneyowi znajdziemy… ze dwa zdania? Przeszkadzała mi autorka biografii, pani Lawson, która niepotrzebnie fabularyzowała niektóre (dobrze że krótkie) fragmenciki, a na początku przywaliła mi między oczy iście przerażającym zdaniem „w jajnikach dziewczynki są już wszystkie jajeczka, z których w przyszłości narodzą się jej dzieci” (czy ta pani na pewno wie, jak działa ludzkie ciało?). Miałam nieodparte uczucie, że ślizga się ona jedynie po powierzchni faktów – pisze na przykład, że Travers miała obsesję na punkcie mitów i bajek, ale głębiej nie wchodzi w ten temat.

Co do samej historii życia, przypomniała mi ona biografię L.M. Montgomery – też mamy tu kobietę, która miota się, niepewna, czym powinna się zająć, a potem zostaje niewolniczką własnego sukcesu i stworzonej przez siebie postaci. Do tego obie panie przeżywały bardzo „magiczność”, piękno życia, które nakazywało im myśleć o driadach, nimfach i wróżkach, a jednocześnie były niezdolne do poszukiwań duchowych opartych na racjonalnym i gruntownym przemyśleniu istnienia, co prowadziło je na manowce – Montgomery, niespełniona uczuciowo żona pastora, miała jedynie jakieś mgliste, poetyckie wyobrażenia o reinkarnacji, a Travers, która na dobre weszła w kręgi zwolenników New Age, chyba sama nie wiedziała, w co do końca wierzy.


Przyznam, że jest to jedna z najmniej ciekawych biografii, jakie dane mi było przeczytać, ale może jest to wina samej Travers – niepewnej siebie, manipulującej, nieskorej do szczerych wyznań, otulającej się grubo tajemniczością i oschłością. Jeśli lubicie autorskie przemyślenia na temat literatury i sztuki pisania, tutaj ich nie znajdziecie.