poniedziałek, 10 września 2012

Zakończeniem jest śmierć



Agata Christie – Zakończeniem jest śmierć
(Wydawnictwo Dolnośląskie, 2011)

Dla złagodzenia niestrawnego suchara, którego zaserwował Joe Alex, dziś bardzo przyjemne, składające się prawie wyłącznie z dialogów czytadło o tajemniczych morderstwach, jakie wyniszczają majętną rodzinę grobowego kapłana w starożytnym Egipcie. Co prawda tożsamość mordercy nie jest zbyt trudna do rozgryzienia, a jak na opowieść dziejącą się w odległych czasach zadziwiać może ubóstwo opisów i brak jakichkolwiek ciekawostek na temat danej ery, ale – powiedzmy sobie szczerze – Christie nigdy nie była wirtuozem formy, za to umiała przedstawiać ciekawe, wciągające intrygi.

Jesteś tylko diabłem



Joe Alex – Jesteś tylko diabłem
(Wydawnictwo Dolnośląskie, Wrocław 2011)

Mama powiedziała mi, że książki podpisywane pseudonimem Joe Alex sprzedawały się rewelacyjnie jako że stanowiły „powiew Zachodu” w szarych, ciężkich czasach. Rzeczywiście – tylko ciężkie czasy mogą usprawiedliwić wydanie podobnego farfocla.

Główny bohater jest bogatym i nieprzyzwoicie nudnym autorem kryminałów, który nie lubi ich pisać, podobnie jak nie lubi za bardzo rozwiązywać zagadek kryminalnych, ale nie jego wina, że jest tak genialny iż – mimo woli – osiągnął mistrzostwo obu fachów: literackiego i detektywistycznego. W ogóle to jest szalenie nieszczęśliwy, bo jego ukochana - ponętna Karolina, piękna archeolog, z którą miał się wylegiwać na greckiej plaży, nie uważa jego „zawodu” za rzecz godną statecznego mężczyzny. Och, cóż za życiowe udręki!

Żeby było gorzej, jest to postać opisywana na poważnie i bez szczypty humoru. Sam tekst jest zaś tak drętwy, że niemal coś chrzęściło mi w oczach, gdy przesuwałam wzrokiem po kolejnych linijkach. Rozwiązanie w gruncie rzeczy banalne, a zagadka zamkniętego pokoju rozwiązana – jak to bywa – w najprostszy możliwy sposób (tak! Drugi klucz! Cóż za zaskoczenie!).

Jeden z najgorszych kryminałów, jakie czytałam. Nie polecam.

sobota, 1 września 2012

Świadkowie Tajemnicy


„Najnowsze wyniki badań nad Całunem opublikowane zostały w grudniu 2011 roku przez włoskich naukowców z Narodowej Agencji ds. Nowych Technologii, Energii i Środowiska (ENEA), którzy po pięciu latach doświadczeń doszli do wniosku, że żadna znana technika sprzed XXI wieku nie pozwoliłaby stworzyć takiego obrazu, jaki widnieje na płótnie. Głębokość zabarwienia tkaniny wynosi bowiem około 200 nanometrów, czyli odpowiada grubości ściany komórkowej pojedynczego włókna materiału. Zdaniem badaczy podobny efekt można osiągnąć jedynie za pomocą lasera ultrafioletowego”.



Grzegorz Górny – Świadkowie Tajemnicy. Śledztwo w sprawie relikwii Chrystusowych.
(RosikonPress, Warszawa 2012)

Wydaje mi się, że to nie wierzący mają jakikolwiek problem z relikwiami, lecz niewierzący. Ci pierwsi są chyba nawet dość obojętni na kwestie prawdziwości czy nieprawdziwości Całunu. To niewierzący mają zaś wielki problem z tym, jak wyjaśnić to, co nie daje się wyjaśnić, a jest fizycznie namacalne (np. znikanie wizerunku na Całunie Turyńskim po podświetleniu od dołu, co dyskwalifikuje go jako malowidło, czy oblicze widoczne na bisiorze z jakiego wykonano chustę z Manoppello, czyli na materiale, na którym absolutnie nie da się malować). Czy to nie dlatego Całun Turyński jest najbardziej przebadanym naukowo przedmiotem na Ziemi?

Pomijając wiele aspektów, których nauka wyjaśnić nie może, Całun jest też solą w oku dla wrogów Kościoła, którzy z wielką determinacją próbują albo zaprzeczyć historycznemu istnieniu Jezusa, albo ośmieszają autorytet Biblii. Tymczasem Całun całkowicie potwierdza samym sobą prawdziwość opisów Ewangelicznych (tak jeśli idzie o czas historyczny, jak i same zdarzenia) – poczynając od rodzaju płótna, które mogło być jedynie żydowskim płótnem pogrzebowym, przez pyłki roślin, które kwitną jedynie w Judei, pył, który na pewno pochodzi z Jerozolimy (odkryty na stopach postaci z wizerunku!), kończąc na odciskach monet, które leżały na powiekach, a dzięki którym wiemy, że skazańca zabito za Poncjusza Piłata poprzez ukrzyżowanie, itp. Dowody naukowe jasno wskazują, że umęczony człowiek był srodze biczowany rzymskim biczem, nosił coś w rodzaju hełmu z cierni, dźwigał ciężki przedmiot na ramionach i przebito mu serce, które pękło z wysiłku i bólu. Ba, stwierdzono nawet, że przebicie boku wskazuje na rzymską szkołę posługiwania się bronią! Ciekawe, że już przy pierwszych badaniach Całunu (1902r.!) agnostyk i antyklerykał Yves Delage, który miał dowieść fałszerstwa wizerunku, orzekł, że szansa na to, iż jest to odbicie innej osoby niż Jezus Chrystus wynosi jeden do dziesięciu miliardów.

Album Górnego i Rosikonia można traktować jako małe kompendium na temat relikwii Chrystusowych: zwięźle opisuje ich historie i wyniki ekspertyz naukowych. Album jest bardzo ładnie wydany, prezentujący sporą liczbę zdjęć i grafik. Uczciwie jednak przyznaję, że same zdjęcia nie wywierają jakiegoś szczególnego wrażenia, a rozłożenie ich w książce – tak względem miejsca, jak i dobranej wielkości – trudno nazwać idealnym. Ale to zajmująca, godna uwagi pozycja, którą śmiało mogę polecić, co niniejszym czynię.