czwartek, 3 listopada 2022

Bullet train

Isaka Kotaro - Bullet Train. Zabójczy pociąg

(Zysk, 2022)

 

Gimnazjalista z zamiłowaniem do tortur i zabijania bawi się biegającą po pociągu gromadą płatnych zabójców. Jeśli to brzmi ciekawie, powiem, dlaczego książka zawodzi i to srogo.

 

Na początek otrzymujemy słabe tłumaczenie – jeżeli człowiek po zaledwie kilku anime jest w stanie stwierdzić, jakie słowa niemal na pewno padają w oryginale, to znaczy, że tłumacz nie popisał się najlepszym wyczuciem. Oczywiście, niezręczności tłumaczki (która chyba sięgała też do angielskiego przekładu, bo pojawiają się… bardzo dziwne rzeczy, jak choćby totalnie bezsensowne „Nie mam pomysłu”, które pewnie wzięło się od „I have no idea”) mógł wygładzić redaktor, ale najwidoczniej brak mu było wrażliwości językowej (i skupienia?) i stąd np. zupełnie nienaturalny okrzyk „Nieprawda!”, gdy bohater stwierdza, że przypadkiem kogoś zabił. Korekta też przespała całkiem sporo drobiazgów, jak choćby zmianę rodzaju na męski u żeńskiej postaci, tak więc od strony wydawniczej jest – niestety -  licho.

 

Największym problemem powieści jest „główny zły” – wyprany z empatii sadysta z gimbazy. Niestety, to on zajmuje lwią część książki i to do niego co rusz wracamy. I wcale nie chodzi o to, że jest nikczemny i potrafi bez mrugnięcia torturować dorosłego mężczyznę jak prymus z gestapo, ale o to, że jest postacią papierową, sztuczną i skrojoną na miarę taniej mangi.

 

Śliczny jak dziewczyna, gra niewiniątko, a do tego ma magiczne wręcz szczęście (w przeciwieństwie do „głównego” zabójcy, który ma absurdalnego pecha). Cały problem z Księciem (bo taka jest ksywka bachora) nie leży więc w tym, że człowiek życzy mu śmierci, bo jest psychopatą mordującym ludzi dla uciechy, ale w tym, że chce się, by zginął, bo jest całkowicie bezbarwny i jakby skonstruowany na siłę. Co prawda w jednym momencie słusznie słyszy on, że jego dylematy pod tytułem „czemu nie wolno zabijać?” są nudne, nieoryginalne i znaczą tyle samo co chwalenie się dzieci, że nie zachorowały na odrę, ale nie za bardzo to pomaga – czytelnik wie to od początku, a i tak autor każe mu znosić tę uszytą ze sztuczności postać. Inni zabójcy – Cytryna, Mandarynka czy Biedronka – też nie są idealnymi kreacjami, a humor w ich wykonaniu sprawia często wrażenie mocno ale to mocno wymuszonego, niemniej wolałoby się czytać o każdym, byle nie wracać do Księcia… czyli do okrutnej nudy. Totalnie absurdalna fabuła (wliczając w to węża na pokładzie i absolutnie nienaturalne zachowania innych pasażerów) mogłaby sprawiać frajdę, ale rzekomo pędzący pociąg co rusz straszliwie zwalnia i wlecze niemiłosiernie właśnie przez tak źle skrojoną postać.

 

Nie chcę powiedzieć, że brak tu jakichś dobrych momentów, ale faktem jest, że po zamknięciu książki czułam jedynie głębokie, głębokie rozczarowanie.


 

Bóg nigdy nie mruga

 

Regina Brett - Bóg nigdy nie mruga

(Insignis, 2012)


Przeczytalibyście książkę buddysty, który twierdziłby, że jego hobby to wypychanie ptaków?

Bardzo źle się czuję, gdy autorka beztrosko oświadcza, że jest katoliczką spod znaku Bliźniąt (!) i pobrała się z rozwodnikiem (!!) spod znaku Panny (!!!). Znaczy - serio - uważała się za katoliczkę w czasie gdy (ucząc się charakterów zodiakowych) zgodziła się na randkę z rozwodnikiem i pójście z nim do łóżka (po kolejnych i świadomych przygotowaniach).

Tak, ja rozumiem, że miała trudne dzieciństwo, gwałt, molestowanie, alkoholizm, samotne macierzyństwo... Ale CO TO MA DO LOGIKI?

We wstępie powiedziała, że jej szefom nie podobały się jej felietony. Po 9-ciu pierwszych zastanawiam się, czy dać jej jeszcze szansę, ale też nie jestem zachwycona. Pomijam, że spodziewałam się czegoś ZUPEŁNIE innego niż "spłacaj kartę kredytową na czas", "nie musisz wygrywać każdego sporu" i "nie traktuj siebie zbyt serio", "czasem kup sobie zabawkę i cukierki albo zjedz deser na śniadanie"...

P.S. Jednak nie dałam rady! Z własnych słów autorki, że upór i tylko upór uczynił ją felietonistką (nikt nie chciał dać jej tej posady), a ja wolę po raz n-ty wrócić do mistrza felietonów, Chestertona, niż pochylać się na tym bestsellerem.