Kelsey Miller - Przyjaciele. Ten o najlepszym serialu na świecie
(SQN, Kraków 2019)
"Historie o seksie oralnym,
różne uwłaczające określenia i gesty sugerujące masturbację w innych sytuacjach
rzeczywiście mogłyby stanowić przejaw molestowania, ale w pokoju scenarzystów
mieściły się w granicach standardu. Obrona utrzymywała wręcz, że stanowiły
element niezbędny do wykonywania tej pracy".
Pamiętam, jak popularny
ksiądz youtuber nazwał raz „Przyjaciół” najlepszym serialem na świecie.
Zdziwiłam się, że aż tak lekko podchodzi do wybitnej amoralności
przedstawionych w nim treści, ale przyznaję, że sama mam do serii pewien
sentyment z dzieciństwa i tym trudniej przełykać mi po latach jego wulgarność
(choć już ponoć na początku jego emisji używano do jego określeń słów takich
jak „sprośny”). Po króciutko opisanym wątku batalii sądowej o znieważanie
asystentki w pokoju scenarzystów mogę się jedynie zadziwić, że wobec tego, co
prezentowali twórcy, w ogóle udało się pokazać w „Przyjaciołach” COKOLWIEK co
nie było skrajnie obsceniczne.
Ale to jedyna rzecz, która
przykuła moją uwagę w książce. Jeżeli liczycie na anegdoty z planu, sekrety z
życia gwiazd czy uchylenie rąbka tajemnic produkcyjnych, srogo się
zawiedziecie. Pozycja wydana u nas przez SQN to okropne wodolejstwo –
przypomina słaby artykuł z prasy kobiecej, tyle że rozwleczony do 352. stron. Sytuację
pogarsza fakt, że autorka uważa się za wyjątkowo zabawną, toteż jej osobiste
uwagi przedłużają jeszcze mękę związaną z lekturą. W skrócie – straszliwie
ubolewa, że serial jest zbyt „biały”, homofobiczny, za mało w nim płci, za
bardzo chrześcijański (ha!), za mało żydowski, i coś tam jeszcze, ale
zapomniałam - takie to mętne i nieciekawe.
Nie polecam!