Teresa z Lisieux – Rękopisy autobiograficzne
(Wydawnictwo
Karmelitów Bosych, Kraków 2013)
W
pisma świętej Teresy bardzo mocno ingerowała matka Agnieszka,
która „napisała poniekąd na nowo autobiografię Teresy. […]
Co prawda treść opowiadania pozostaje wyczuwalnie ta sama,
zasadnicze zręby duchowego przesłania również, lecz forma jest
odmienna, tak samo jak odmienne są temperamenty obydwu sióstr”.
„(…) po raz pierwszy polskie tłumaczenie zeszytów Teresy
zasadza się na ich prawdziwej wersji”.
Czytając
„Rękopisy...”, kartkowałam moje stare wydanie „Dziejów
duszy” z 1996. i z ulgą stwierdziłam, że w przy pobieżnej
lekturze różnice między obydwu książkami wydają się kwestią
stylu tłumacza. Właściwie natrafiłam tylko na jedną znaczącą
różnicę dotyczącą sensu zdania – w „Dziejach...” na str.
258 znalazłam: „(…) zdaje mi się bowiem, że szukając
siebie, niczego dobrego nie można dokonać”. To samo zdanie w
„Rękopisach...” podaje, że chodzi nie o szukanie siebie, lecz o
szukanie własnej satysfakcji.
Jakkolwiek
nowe tłumaczenie powinno bardzo cieszyć, książka posiada jednak
pewne mankamenty:
-
brakuje wstępu o rodzinie, który ułatwia rozeznanie się w
sytuacji („Dzieje...” mają taki),
-
„Dzieje...” mają jakieś 150 stron więcej, gdyż uzupełniono
je o świadectwa, wybór wspomnień sióstr, fragmenty listów, itp.,
-
tłumacz nie może się powstrzymać przed robieniem przypisów, a
zwłaszcza podkreślaniem, że jakieś stwierdzenie Teresy jest
dziwne czy zastanawiające… chociaż jedynie on się dziwi, nie
wiedzieć czemu (szkoda, że redaktor go nie poskromił/ nie
wytłumaczył). Jego zbyt wyraźna obecność i dziwiące zdziwienia
bardzo przeszkadzały mi w lekturze.
Oczywiście,
lepiej jest sięgać po nowe tłumaczenie niż stare, ale wady
książki sprawiają, że będzie musiała stać na półce w parze
ze sfatygowanymi „Dziejami..” jako z pewnego rodzaju
uzupełnieniem siebie.
„(…)
Jezus nie domaga się wielkich czynów, lecz jedynie tego, by zdać
się na Niego i by być wdzięcznym (...)”.