niedziela, 31 sierpnia 2008

Z czystej ciekawości postanowiłam spisać każdą książkę, jaką uda mi się przeczytać w sierpniu. Wyszło tego 26 pozycji.

-Pomroka

-Pan Bóg ma poczucie humoru

-Sprawa pięknej żebraczki

-Arcydzieła czarnego kryminału

-Śpiew ptaka

-Sprawa lodowatych dłoni

-Listy starego diabła do młodego

-Sprawa haczyka z przynętą

-Sprawa bigamisty

-Sprawa zdenerwowanej wspólniczki

-Louis de Funes – „Nie mówcie o mnie za dużo”

-Sprawa zielonookiej siostry

-Hotel „Wieczność”

-Sprawa samotnej dziedziczki

-Prowincjonalne zagadki kryminalne

-Sprawa opieszałego kupidyna

-10 prostych sposobów na nieśmiałość

-Modlitwa żaby tom 1

-Inkwizytor

-Warszawa w karykaturze

-Modlitwa żaby tom 2

-Sprawa siostrzenicy lunatyka

-Kultura języka polskiego

-Elementarz Benedykta XVI

-Sprawa śmiercionośnej zabawki

-Elementarz Jana Pawła II






...

Spędziłam ostatnio (mimo protestów obolałego ciała) ponad dwie godziny w bibliotece, ale nie udało mi się znaleźć nic godnego uwagi. Niestety, nie mają więcej kryminałów Gardnera, a jeśli chodzi o pozycje teologiczne, to z uwagi na to, że lubię w nich zaznaczać co ciekawsze fragmenty, wolę kupować takie książki, niż je pożyczać i męczyć się później z przepisywaniem interesujących mnie ustępów.

sobota, 16 sierpnia 2008

Obskurny hotel i nędzna kawiarnia

WOJCIECH SZYDA – HOTEL „WIECZNOŚĆ”
(Supernowa, Warszawa 2005)
Takie czasy. Wmawiają nam, że sojowa papka smakuje jak wyborny kotlet. A tu nie dość, że brak jakiegokolwiek smaku, to jeszcze nie ma co ugryźć!

Moje oczy i myśli nieustannie uciekały od tekstu. Najpierw mnie nudził. Potem odstręczał. Na końcu nudził z podwójną siłą.

Przepis? Poszatkowane skrawki Piekła „Boskiej komedii” wymieszane z fascynacją Borgesem (zwłaszcza „Biblioteką Babel”), dumą z własnej erudycji, cienkim i oklepanym cyber-punkiem (znowu ten „Matrix”), szczyptą tak modnej "metafizyki," a wszystko dopełnione wariacją na temat rozszczepienia jaźni i chorób psychicznych (od czasu filmu „Tożsamość” to motyw nadzwyczaj chętnie wykorzystywany) oraz bohaterami, którymi niezwykle trudno się przejąć. Słowem – papka intelektualisty z ambicjami.

3-/10



MICHAŁ RUSINEK ; ANTONINA TURNAU – PROWINCJONALNE ZAGADKI KRYMINALNE
(Prószyński i S-ka, Warszawa2006)

Pierwsza zagadka mnie rozbroiła – nie potrafię sobie przypomnieć, kiedy to po raz ostatni słyszałam coś równie naciąganego! Druga poraziła prostotą absurdu. Przy trzeciej opadły mi i ręce i spodnie.

Może to się sprawdziło jako cykl słuchowisk (takie małe bzdurki do posłuchania przy myciu naczyń czy obcinaniu paznokci u stóp), ale fani Agathy Christie czy Erle’a Stanleya Gardnera powinni ów zbiorek żenujących zagadek kryminalnych (myślałam, że ta oznaczona numerem 7 jest szczytem idiotyzmu, ale potem było jeszcze gorzej!) omijać szerokim łukiem.

Pożyczcie z biblioteki, żeby się pośmiać (z niedorzeczności) i porządnie zdziwić (że ktoś to w ogóle wydał), ale nie wydawajcie na to pieniędzy!

sobota, 9 sierpnia 2008

Niejadalne...

Image Hosting by Picoodle.com

ZYGMUNT MIŁOSZEWSKI – DOMOFON
(W.A.B., Warszawa 2005)

Zauważyłam już dawno, że jeśli dana książka otrzymuje mnóstwo pochlebnych recenzji, to z góry mogę założyć, że ani trochę mi się ona nie spodoba (nie dotyczy to rzecz jasna klasyki – klasykę wszyscy chwalą, a mało kto lubi).

Z reguły jeśli przeczytam około trzydziestu, czterdziestu stron danej książki, to - choćby nie wiem, jak nudna by ona nie była – zmorduję ją i doczytam do końca.
Jeżeli natomiast przez dziesięć pierwszych stron nic - ale to absolutnie nic - nie przykuje mojej najmniejszej uwagi (nieważne czy to poprzez treść czy też samą formę), to rezygnuję z dalszej mitręgi.

„Domofon” dołącza do listy nieprzeczytanych książek.

I niech nikt mi nie mówi, że warto się czasem pomęczyć, bo ostatnie strony jakiejś powieści są świetne, a rozwiązanie fabuły arcyciekawe. Nie. Nie będę jeść długiej, bułowatej strucli, tylko dlatego, że najlepsze nadzienie znalazło się na samym końcu. 

Kto by chciał zjeść cały talerz mdłej, niestrawnej zupy, gdyby mu obiecano, że ostatnia łyżka będzie całkiem smaczna?

JILL GREGORY, KAREN TINTORI – KSIĘGA IMION
(Świat Książki, Warszawa 2007)

Oto kolejne 10 niestrawnych stron, które zmusiły mnie do odłożenia książki...na zawsze. Zdania są tu tak proste, że stosownym jest nazwać je prostackimi, a do tego tak nudne i nieciekawe, że aż żal serce ściska, gdy człowiek sobie pomyśli, ile biednych drzew zhańbiono, sprowadzając do postaci papieru pod podobne piśmiennicze tandety.

Z książkami to dzisiaj jak z alkoholami. Koneserzy muszą się nieźle naszukać, by trafić na prawdziwie wyborny trunek. Dookoła tylko mrowie denaturopodobnych łez sołtysa.


MAGDALENA KOZAK – NOCARZ
(Fabryka Słów, Lublin 2006)

Śmiałam się z tytułu tej książki: „Nocarz? Dobrze, że nie Nocnik!”

Niestety, tylko tytuł był zabawny.

Tutaj dotrwałam aż do sto trzydziestej strony i (wbrew własnym regułom) poddałam się. Mam za sobą co prawda calutki zmarnowany dzień, ale to nie powód by do reszty psuć sobie i wieczór. 

Nudne, odpychające, nijakie... Po co mam to męczyć, skoro czeka na mnie jeszcze parę nieprzeczytanych książek, myślę, spoglądając łakomie na dwie książeczki o Perrym Masonie, na wspomnienia o Louisie de Funes i na odłożone na koniec - jak wisienki z tortu - pozycje teologiczne.

Kiedyś antykwariat dorzucił mi za darmo „Ślimaki” Shauna Hutsona (PiK, Warszawa 1991). Dziwiłam się wówczas, że autorowi w ogóle chciało się pisać o tych obślizgłych stworzeniach wgryzających się w męski palec czy kobiece krocze. O dziwo jednak - dało się to przeczytać, a w niektórych momentach tekst stawał się całkiem zgrabny. „Nocarz”, którego forma nie mogłaby już chyba być prostsza (pewnie stąd takie powodzenie tej powieści – ludzie pożądają produktów więcej niż łatwo przyswajalnych), jest dla mnie zupełnie niestrawny.


...

piątek, 8 sierpnia 2008

Ech, tłumacze!

Image Hosting by Picoodle.com
Rozbawiło mnie zdanie, które znalazłam w „Sprawie bigamisty” E.S. Gardnera (Wydawnictwo Dolnośląskie, Warszawa 2006): „Drzwi otworzyły się na oścież i na salę sądową wkroczył zamaszyście zbliżający się do trzydziestki osobnik” (str.130). Zamaszyście zbliżający się do trzydziestki?! Zamaszyście starzejący się?! Wystarczyło tylko zmienić szyk zdania, by uniknąć tej rażącej śmieszności.

Ubolewam zaś nad tym, co swego czasu znalazłam w tłumaczeniach Roberta P. Lipskiego. W zbiorze opowiadań Lovecrafta „Coś na progu” (Zysk i S-ka, Poznań 1999) czytamy: „(...)wydawała się wycieńczona i słaba, chodziła zgięta patetycznie wpół, cerę miała niezdrową i ziemistą (...)” (str.148). To nieprawidłowo użyte „patetycznie” pojawiło się jeszcze ze dwa razy w podobnych opisach. Nie wiem doprawdy, jak ktoś, kto zarabia na życie tłumacząc książki z angielskiego na polski, może popełnić tak dyskredytujący go błąd i mylić angielskie słowo „pathetic” z polskim „patetycznie”?! Jest to pomyłka, którą może popełnić początkujący uczeń języka, nie ktoś, kto śmie nazywać siebie tłumaczem!

wtorek, 5 sierpnia 2008

Hmm...

Dziś piąty dzień sierpnia, a ja przeczytałam już siódmą książkę w tym miesiącu. Biorąc pod uwagę, że lipiec był jednym wielkim czytaniem...chyba powinnam nieco zwolnić tempo...





...

Perry Mason

Image Hosting by Picoodle.com

ERLE STANLEY GARDNER – SPRAWA LODOWATYCH DŁONI
(Wydawnictwo Dolnośląskie, Warszawa 2001)


ERLE STANLEY GARDNER - SPRAWA PIĘKNEJ ŻEBRACZKI
(Wydawnictwo Dolnośląskie, Warszawa 2001)

Opowieści o genialnym adwokacie Perrym Masonie składają się w dziewięćdziesięciu ośmiu procentach z dialogów. Ale ponieważ są to dialogi napisane z kunsztem i werwą, czytelnik może nawet nie zauważyć braku opisów. Nie będzie miał na to czasu.

Wszystkie zdarzenia rozgrywają się błyskawicznie: akcja-reakcja, akcja-reakcja, akcja-reakcja... Niczym strzały z karabinu maszynowego! Czytelnik może tylko pokornie śledzić poczynania nadzwyczaj uzdolnionego prawnika, który na każde zdarzenie, na każdą niespodziewaną sytuację reaguje z imponującą szybkością, dopuszczając się nieraz przedziwnych (zdawałoby się) zachowań, których sensu odbiorca nie potrafi w pierwszej chwili ogarnąć. Czasami zdarzają się sytuacje wręcz nieprawdopodobne, ale pochłonięci akcją, niezdolni do odłożenia książki choćby na chwilę, jesteśmy w stanie te nieprawdopodobieństwa szybko wybaczyć i jeszcze szybciej zapomnieć o nich.

Gorąco polecam!


7+/10

poniedziałek, 4 sierpnia 2008

Niekoniecznie

Image Hosted by ImageShack.us

ARCYDZIEŁA CZARNEGO KRYMINAŁU – pod redakcją Petera Haininga
(Prószyński i S-ka, Warszawa 2008)

Peter Haining już raz srodze mnie rozczarował antologią „Tygrys tu, tygrys tam”, toteż nie spodziewałam się wiele po tym zbiorze. Całkiem słusznie.

Ledwie trzy opowiadania zasługują w nim na uwagę: „Pani mówi: Umrzyj!”, które przyjemnie się czyta, „Baaardzo śmieszne”, które zwraca uwagę prostym, ale jednocześnie intrygującym pomysłem, oraz „Zegarek”, który jest...jak uderzenie workiem bobu po twarzy (musicie sami się o tym przekonać!). Wyłączając te trzy pozycje, całość nie zasługuje na więcej niż na słabą piątkę w mojej dziesięciopunktowej skali.

5-/10

Image Hosted by ImageShack.us

STEPHEN LAWS - POMROKA
(Przedsiębiorstwo Wydawnicze Rzeczpospolita S.A., Warszawa 2008)

To opowieść o ścianach, które połykają ludzi. Wygłodniali fani „Strefy mroku”, którzy rozpaczliwie poszukują paranormalnych klimatów, mogą śmiało sięgnąć po tę pozycję. Ale niech najpierw upewnią się, że na pewno przeczytali już wszystkie dzieła Lovecrafta.

5+/10

sobota, 2 sierpnia 2008

Sympatyczna książeczka

Image Hosted by ImageShack.us


Marie-Ange Pompignoli & Bernard Pyrous - PAN BÓG MA POCZUCIE HUMORU
(eSPe, Kraków 2008)

HIGIENA (lub jej brak)

10 dobrych powodów, by się nie myć:

  1. Zmuszano mnie do tego, gdy byłem dzieckiem.
  2. Ludzie, którzy się myją, to hipokryci: uważają się za bardziej czystych od innych.
  3. Jest tyle rodzajów mydła, że nigdy nie zdołam wybrać najlepszego dla mnie.
  4. Kiedyś, owszem, myłem się, ale teraz mnie to krępuje, więc przestałem.
  5. Myję się podczas świąt, z okazji Bożego Narodzenia i Wielkanocy, i to mi całkowicie wystarcza.
  6. Żaden z moich przyjaciół się nie myje i to wcale nie obraca się na ich niekorzyść.
  7. Umyję się, kiedy będę starszy i bardziej brudny.
  8. Nie mam czasu!
  9. Łazienka zimą nigdy nie jest wystarczająco ciepła, a latem – wystarczająco chłodna.
  10. Producenci mydła żądają w zamian pieniędzy!

Notabene: Jeśli zastąpicie słowo „myć się” słowem „praktykować”, otrzymacie 10 najczęściej stosowanych argumentów, by usprawiedliwić brak praktyk religijnych.

piątek, 1 sierpnia 2008

Lektura obowiązkowa

Image Hosted by ImageShack.us



JAN MIODEK – SŁOWO JEST W CZŁOWIEKU
(Wydawnictwo Dolnośląskie , Czerwiec 2007)

Książki profesora Miodka czytam od deski do deski. Czytam? Ja je pochłaniam! Pod koniec dnia książka jest już przeczytana!
Oczywiście zdaję sobie sprawę, że większym pożytkiem dla osobistego języka byłoby czytanie rozdziału dziennie, ale nie sposób oderwać się od lektury!


Na uniwersytecie często spotykałam się z wykładowcami, którzy posiadali olbrzymią wiedzę, ale nie potrafili we właściwy sposób przekazać jej innym. Do tego trzeba talentu, iskry Bożej. Profesor Miodek został tym talentem obdarowany w wielkiej obfitości i właśnie dlatego jest zdolny zarazić nas swoją radością zgłębiania języka ojczystego.