Katarzyna Bonda
– Maszyna do pisania
(Muza, Warszawa
2015)
Właściwie to
uwagi do tego kursu pisania kreatywnego mam dwie.
1 – Banał goni
banał i banałem pogania.
2 – Bonda pisze
głupoty. Większość wymienionych przez nią punktów na przepisy fabularne (np. antagonista chce przeszkodzić
bohaterowi nawet za cenę życia, bohater musi koniecznie przeżyć oczyszczenie i
narodzić się na nowo) absolutnie nie występuje w mnóstwie tekstów światowej
sławy pisarzy. A gdy czytam, że bohater w powieści przygodowej ma być
szlachetny i wrażliwy i trzeba mu dać partnerkę, i zapowiedź szczęśliwej
miłości, zaś w kryminale dobrze by było, gdyby detektyw był alkoholikiem z
problemami rodzinnymi, mogę tylko unieść wysoko brwi w niedowierzaniu, bo nie da
się sensownie powiedzieć, dlaczego ktokolwiek miałby uczęszczać na kursy prowadzone
przez tę panią, gdzie słucha się takich rzeczy.
Cena okładkowa
to 39,90 złotych. Trochę dużo jak na możliwość zerknięcia na samozadowolenie
autorki i jej trywialny (i chwilami infantylny) styl – w sam raz dla pierwszej
lepszej gazety typu Bravo Girl („Nie
onanizuj się własnym tekstem”). Widać też, że rzekoma polska królowa kryminałów
nie ma pojęcia, o czym czyta. Polecałabym jej, by zerknęła do darmowego
archiwum pisma Fronda – np. w numerze 50.
znajduje się świetny artykuł tłumaczący o co chodzi w Mistrzu i Małgorzacie.
Nie warto sięgać,
a tym bardziej wykładać na to pieniędzy. Nie wiem, czy Bonda naprawdę robi
niezły research do swych kryminałów,
za co jest chwalona, ale po tym, jak napisano „Maszynę…”, nie sięgnę po żaden z
nich.
Na koniec
jeszcze komentarz do zdania: „Twoja książka też ma szansę na Pulitzera”. Otóż,
pani Kasiu, nie - nie ma. Ta nagroda jest zarezerwowana jedynie dla obywateli
USA. Jak widać nie wie tego ani autorka żyjąca z kursów dla pisarzy (!), ani
redakcja, ani korekta, ani najwyraźniej nikt z wydawnictwa.
Nie polecam.