Mira Grant – Przegląd Końca Świata:FEED
(Sine Qua Non, 2012)
Dobrze, wiedziałam – będzie tu
więcej political fiction niż zombie.
ALE autorka jest maniaczką horrorów, tak? Pobiła horrorowo-survivalowy rekord,
tak? Nałogowo czyta o dziwnych chorobach, tak? (A przy tym ogłoszono ją
„objawieniem literackim”, tak?) A zatem: dostanę parę naprawdę świetnych
wytycznych, jak przeżyć „zombie-apokalipsę”, mnóstwo ciekawostek survivalowych,
dowiem się czegoś z mało znanych zagadnień medycyny, a do tego wszystko to będzie
okraszone nawiązaniami do wielu horrorów, przeplatane interesującymi faktami z
tychże filmów, prawda? Prawda, prawda, prawda?
Nie.
Dostaniemy mdławą intrygę dla
miłośników teorii spiskowych, w której – obowiązkowo – główny czarny charakter
będzie tak przerażająco typowy i trywialny, że aż ciężko nie zgrzytać zębami.
Tak, jest świat, w którym wirus zamienia ludzi w zombie, ale jest on tak samo
nudny, jak rozgryzany przez bohaterów spisek. Przyznam, że momentami fabułę
trudno zdzierżyć – młodzi idealiści kontra żądni władzy politycy.
Ileż można?! Brakowało mi tylko, by główny zły pogroził na koniec pięścią,
mówiąc: „Gdyby nie wy, głupie dzieciaki, udałoby mi się!”. Ach, ale powieść nie
byłaby aż tak boleśnie prosta i młodzieżowa, gdyby nie pozbawieni osobowości,
bezkrwiści bohaterowie, niemal wprost wyjęci z podręcznika „Klasyczne typy i
postawy w hollywoodzkich fikcjach”.
Książka mocno średnia, napisana
banalnie prostym językiem, nie wzbudzająca refleksji – ot, czytadło, zapychacz
czasu, i to raczej rozczarowujący. Jestem srodze zawiedziona.
5/10