środa, 2 maja 2012

Dlaczego najsłynniejszy ateista zmienił swój światopogląd

Jest powód, dla którego Einstein wściekał się, gdy nazywano go ateistą. Przed śmiercią zdążył poznać go również Antony Flew. Ten powód to DOWODY NAUKOWE.


Słynny ateista uwierzył w Boga. Jeden z czołowych ateistów świata wierzy teraz w Boga, powołując się na argumenty o charakterze zasadniczo naukowym”. Pod takim nagłówkiem 9 grudnia 2004 roku agencja Associated Press podała wiadomość, w której pisano: „Brytyjski profesor filozofii, będący od ponad pięćdziesięciu lat jednym z czołowych orędowników ateizmu, zmienił front.” (...)
            Co ciekawe, reakcja kręgów ateistycznych na depeszę AP graniczyła z histerią. Jedna z ateistycznych stron internetowych powołała nawet specjalnego korespondenta, który co miesiąc zamieszczał najnowsze materiały na temat odstępstwa Flew od prawdziwej wiary. W wolnomyślicielskiej blogosferze zaroiło się od niedorzecznych przytyków i sztubackich karykatur. Ludzie, którzy piętnowali inkwizycję i palenie czarownic na stosach, teraz upajali się własnym polowaniem na heretyka. Orędownicy tolerancji okazali się mało tolerancyjni. Najwyraźniej zelanci religijni nie mają monopolu na dogmatyzm, nieokrzesanie, fanatyzm i manię prześladowczą.
            Jednak oszalały tłum nie jest w stanie zmienić przeszłości. A dokonania Flew na niwie ateizmu przewyższają wszystko, co mają do zaproponowania dzisiejsi ateiści”.

„Jeśli chodzi o ocenę „apostazji” Flew, Dawkinsowi zapewne nigdy nie przyszło na myśl, że filozofowie – wielcy czy mniej znani, młodzi czy starzy – zmieniają poglądy kierując się dowodami”.
                        (z Przedmowy)



Anthony Flew – Bóg istnieje. Dlaczego najsłynniejszy ateista zmienił swój światopogląd.
(Fronda, Warszawa 2010)

Chesterton napisał kiedyś: „Kiedy wreszcie przestanę pisać eseje i porzucę złudne miraże rozsądku na rzecz problemów wiecznie aktualnych, jakie są poruszane w tanich romansach, chciałbym przedtem stworzyć ostatnią książkę - gniewną, wściekłą książkę, skierowaną do racjonalistów i żądającą od nich, by przestali być tak kompletnie irracjonalni”, pewien kardynał (pamięć mnie zawodzi który) powiedział zaś: „Mój Boże! W ile rzeczy trzeba wierzyć, żeby być ateistą!”. Wielkim propagandowym osiągnięciem ateistów jest to, że wpoili w społeczeństwo przekonanie, że autentycznie istnieje coś takiego jak spójny, uporządkowany, pełny i racjonalny system ateistyczny, oraz to, że ich ateizm opiera się na czymkolwiek innym niż wiara. Tymczasem, jak to wykazał Tresmontant w „Problemie istnienia Boga”, Sartre, jedyna osoba na świecie, która próbowała stworzyć coś w rodzaju ateizmu absolutnego, mimowolnie wykazała, że całkowity ateizm może równać się jedynie całkowitemu absurdowi, a żaden z dzisiejszych modnych, walczących ateistów (jak Dawkins) nawet nie spróbował podjąć problemu istnienia praw fizyki i podległego im, uporządkowanego, podtrzymującego życie i działającego wedle dającej się poznać umysłem logiki wszechświata (ateistyczny fizyk, który fakt powstania życia kwituje słowami „zdarzył się cud”, może dać do myślenia!).

Smutne jest to, że ludzie powołujący się na rozum i logikę, nie widzą swych własnych błędów logicznych, swego zaślepienia i fanatyzmu. Dawkins, który przyznał, że jego światopogląd opiera się na wierze, nadal uważa kwestię istnienia Boga za problem czysto naukowy, choć nawet pozytywiści nie byli tak głupi, by móc godzić się na podobne sprzeczności. Ignoruje on fakt, że jego własna wiara nie może być podparta żadnym dowodem i bezlitośnie wyśmiewa i atakuje tych, którzy ośmielają się posiadać choć odrobinę odmienne zdanie od niego (ale czego spodziewać się po kimś, kto pracę rzekomo naukową rozpoczyna od słów: „Moim celem jest z każdego człowieka uczynić ateistę” i kto celowo przekłamuje wypowiedzi Einsteina). To właśnie dlatego Chesterton napisał kiedyś o materialiście: „Już dawno doszedł do wniosków, które determinują wszelkie inne wnioski. To nie dowody naukowe sprawiły, że zaakceptował materializm. To materializm zabrania mu akceptować dowody naukowe.” Ja do dziś czekam, i świat też czeka, na jakikolwiek argument tych głośnych „nowych ateistów” przemawiający za ateizmem, który nie będzie błędem logicznym, który nie będzie się miał do prawdziwie logicznej argumentacji jak pięść do nosa, który nie będzie opierał się na wyrywanych z kontekstu wypowiedziach i przeinaczaniu prawdy (przy celowym ignorowaniu niewygodnych kwestii i świadomym przekłamywaniu), słowem – na argument rozumny. I jedno jest pewne – od takich jak Dawkins na pewno się ich nie doczekamy. 

Przejście Anthony'ego Flew do obozu teistów nie jest niczym więcej, jak tylko naturalnym rezultatem osiągnięcia konkluzji w rozumowaniu. Kiedy matematyk osiąga absurdalny wynik, musi dojść do wniosku, że albo popełnił błąd w wyliczeniach, albo że same założenie jest błędne. To byłoby działanie racjonalne; Dawkins i jemu podobni wybrali inną opcję – fanatycznie obstawanie przy swoim. Flew ze swej strony napisał: „Wierzę teraz, że wszechświat powołała do istnienia nieskończona Inteligencja. (...) Dlaczego w to wierzę, skoro przez ponad pół wieku broniłem światopoglądu ateistycznego? Najkrócej mówiąc dlatego, że moim zdaniem taki właśnie obraz świata wyłania się ze współczesnej nauki. (...) Krótko mówiąc, moje odkrycie Boga wynikło z pielgrzymki rozumu, a nie wiary”.

Autor nad wyraz zwięźle przedstawia swą drogę do rozumowego czy intelektualnego odkrycia Boga jako jedynego sensownego wyjaśnienia problemów istnienia wszechświata i uporządkowania materii. Książkę uzupełniają dwa interesujące dodatki – krytyka „nowego ateizmu” Varghese’a i rozmowa Flew o Jezusie z N. T. Wrightem. Dlaczego o Jezusie akurat, skoro autor rozumowo przyjął wiarę w Boga, ale nie wiarę w jakiekolwiek objawienie (bo to dopiero następny krok, jak sam zauważył)? Napisał: „Szczerze mówiąc, uważam, że religia chrześcijańska jest jedyną religią, która w sposób oczywisty zasługuje na szacunek i cześć, niezależnie od tego, czy jej pretensje do tego, że została objawiona przez Boga, są uzasadnione. Żadna inna religia nie ma równie wspaniale uzupełniających się propagatorów jak z jednej strony charyzmatyczny Jezus, z drugiej zaś pierwszorzędny intelektualista św. Paweł. Praktycznie całą pracę intelektualną związaną z interpretacją treści chrześcijaństwa wykonał św. Paweł, człowiek obdarzony znakomitym umysłem filozoficznym, a także potrafiący mówić i pisać we wszystkich liczących się w owym czasie językach. Jeżeli sądzicie, że prawdziwa religia Wszechmocnego dopiero zostanie ustanowiona, to wydaje mi się, że będzie musiała zmierzyć się z chrześcijaństwem”.

Czy małpa może przypadkowo wystukać na klawiaturze sonet Szekspira? Albo – czy wszechświat zmieniony w komputer mógłby go losowo wygenerować? Jak to matematycznie wykazać? O tym dowiecie się z tej książki!