Sophie Hannah – Buźka
(Wydawnictwo Literackie, Kraków 2015)
Sophie Hannah już dwukrotnie zażenowała mnie swoją
tfu-tfu-rczością,
Naprawdę nie wiem, co mnie podkusiło, by dać jej jeszcze jedną szansę… Ale
dałam – no to mam za swoje!
„Alice Fancourt to świeżo upieczona mama. Po raz pierwszy od porodu postanawia wyjść z domu, pozostawiając córeczkę pod opieką jej ojca. Gdy dwie godziny później kobieta wraca, zastaje męża śpiącego w łóżku na piętrze, a w dziecięcym pokoju… zupełnie inne niemowlę. Alice nie ma wątpliwości — ktoś podmienił dziecko. Jej obaw nie podziela jednak mąż, który oskarża ją o utratę zmysłów. Depresja poporodowa? A może skrzętnie zaplanowana zbrodnia?”
Plusy:
- … eee… yyy... opis na okładce?
Minusy:
- żenująco wydumana, zupełnie nieprawdopodobna intryga,
- jeszcze bardziej wydumani, nieprawdopodobni. histeryczni bohaterowie,
- żenujące rozwiązanie (plus nie do końca fair zagrania narracyjne) – połowa czytelników domyśli się rozwiązania, a druga połowa do końca będzie się łudzić, że to przecież nie może być aż tak denne i głupie,
- kompletnie niepotrzebne, nudne jak flaki z olejem wątki funkcjonariusza Simona,
- zbędna wulgarność.
Tej pani już podziękujemy. Na zawsze.