środa, 19 sierpnia 2020

Jana ze Wzgórza Latarni

Jana ze Wzgórza Latarni

(Nasza Księgarnia, Warszawa 1996)

 

„Jana…” została napisana 29 lat po „Ani…” i bardzo trudno oprzeć się wrażeniu, że jest to kolejna książka autorki stworzona jedynie z powodu łatwych pieniędzy – „znowu to samo, co zwykle, ale krócej, bo już mi się nie chce”.

Wrażliwa dziewczynka z poetycką duszą, wredna, nieczuła babka, która ją utrzymuje,  zakochani (w tym wypadku rodzice) rozdzieleni przed laty z własnej głupoty, no i Wyspa Księcia Edwarda pełna życzliwych ludzi, gdzie człowiek natychmiast staje się sobą, zyskuje pewność siebie, chęć do życia i w ogóle jest uleczony z traum i trosk. Obowiązkowy happy end jest jak zwykle do bólu przewidywalny, zbiegi okoliczności są ciężkie do strawienia, wyspa jest – oczywiście - magiczna, zaś pokrewieństwo dusz w pół sekundy zasklepia wszelkie ewentualne problemy rodzicielskie i psychologiczne.

 

Dobrze, że to takie krótkie – mimo wszystko to lepsza strona Montgomery w pigułce (tym, którzy chcą zdecydowanie gorszą, pozostaje „Kilmeny ze starego sadu”).

 

P.S. Korekta nie przepracowywała się, stąd literówki, kalki angielskiej budowy zdań, a nawet „pole kończyny”.

 

środa, 29 lipca 2020

Sire





Jean Raspail – Sire
(Klub Książki Katolickiej, Dębogóra 2006)

Ta powieść jest strukturalnym klonem „Pierścienia rybaka” – tu też mamy potomka „świętej linii” i wędrówkę pełną cudów, którą autor wykorzystuje, by przypomnieć zapomniane przez ogół fakty historyczne. Tym razem idzie o obrzydliwości Rewolucji Francuskiej, których nie pamiętałam z lektury polecanej przeze mnie książki „Kłamstwo Bastylii” (widać francuskie brudy tego okresu są liczniejsze niż mogłoby się zdawać). Te fakty stanowią dla mnie największą wartość lektury.

Mam natomiast mieszane uczucia, co do czci, z jaką autor traktuje monarchię francuską – wydaje się wręcz, że taki np. Ludwik Święty nie czynił cudów dlatego, że był święty, ale jedynie dlatego, że był królem. Królewska krew urasta tu niemal do tej samej świętości – jeśli nie momentami większej – co Kościół katolicki (o nienaruszalnej świętości którego, pomimo najgorszej nawet grzeszności jego członków, Bóg pouczał św. Katarzynę w objawieniach spisanych w „Dialogu o Opatrzności Bożej”).

Być może jestem tu trochę niesprawiedliwa – w końcu Francja stoczyła się z pozycji Pierwszej Córy Kościoła do rozkładającego się moralnie trupa (widzieliście, że zakazano tam puszczania spotów, w których pokazywano szczęśliwych ludzi z zespołem Downa, przekonujących, że warto się odważyć podjąć trud wychowania dzieci z zaburzeniami?) i być może mamy tu po prostu do czynienia ze złamanym serca pisarza i głębokim krzykiem cierpienia.

piątek, 22 maja 2020

Bojkot gier planszowych


Lata temu, kiedy pewien koncern próbował wejść na nasz rynek z napojem energetycznym o nazwie Demon, ludzie zaczęli przesyłać sobie listy produktów wytwarzanych przez firmę, aby skutecznie zbojkotować ten pomysł. Poskutkowało. Marka została zmieniona.

Teraz jakoś nie słyszy się o bojkocie…

Sprawę znam dzięki matce, która szukała gry na prezent dla swojego dziecka. Ponieważ jest świadomą konsumentką, przyjrzała się odrobinę wydawcy. Ku swemu zdziwieniu dowiedziała się, że planszówkowy gigant – asmodee – nie tylko wziął na swą nazwę imię demona (Asmodeusza), ALE zaczął cały swój  wydawniczy biznes od gry o tytule „W imię szatana” („in nomine satana”).





Firma jest potęgą na rynku, przejęła nawet rodzime wydawnictwo Rebel. Wiele znanych światowych wydawnictw (podobnie jak sam Rebel) formalnie zachowało swe własne nazwy i loga, ale w rzeczywistości są częścią asmodee. Jeżeli będziecie chcieli kupić dziecku np. kostki do gry z serii Story Cubes, na pudełku, małym druczkiem, znajdziecie informację o faktycznym producencie.

Do przejętych firm, oprócz Rebela, należą m.in. słynne Z-Man Games, Days of Wonder czy Fantasy Flight Games.
 
Inne firmy przejęte przez asmodee (litsta nie podaje wszystkich istniejących powiązań, np. pewnych dystrybucji z innymi firmami, itd) - KLIK