Yoshiki Tonogai - Doubt (tomy 1-4)
(JPF, 2013)
Raz po raz rozmaici twórcy udowadniają, jak trudno jest
stworzyć dobrą historię o zamkniętych bohaterach, których ktoś zmusza do chorej
gry. Na przykład film „Piła” – pomijając całą obrzydliwość, fabuła jest tak
najeżona błędami i nieprawdopodobnymi sytuacjami, że człowiek kończył seans
zszokowany nie torturami psychopaty, ale świadomością, jak coś tak
nietrzymającego się kupy może przejść bez najmniejszej krytyki przez całą masę
odpowiedzialnych za gotowy produkt ludzi. Kolejnym przykładem jest gra z serii
„Zero Escape”, „Virtue’s Last Reward” – tam wtłoczono wątki zdolności
paranormalnych, mnogości alternatywnych wszechświatów, itd. O ile jednak sam
pomysł alternatywnych linii czasowych pasuje do gier jako do medium w ogóle
(wiele z nich da się wszak przejść na kilka wariantów fabularnych), to w ostatecznym
rozrachunku otrzymujemy jeden gigantyczny absurd. Ale - jak się domyślam - przy
skokach czasowo-przestrzennych i czujących robotach, uznano, że nie ma za
bardzo czym się przejmować.
Niestety, podobnie jest z mangą „Doubt” – autor poszedł na
łatwiznę i zamiast cierpliwie mierzyć się z ewentualnymi błędami logicznymi,
uciekł w zdolności paranormalne (konkretnie w hipnozę o masowym zasięgu). W
efekcie wrażenie jest takie, jakby pod koniec krwawej intrygi odpowiedzialnym
za wszystko okazał się Kaszpirowski (O rany...), a motywem jego niekończących
się serii zbrodni było wyzywanie go od oszustów. (O rany, o rany...) Co jest
tym gorsze, że informację o tym, że mamy do czynienia z osobą potrafiącą
manipulować umysłami innych, dostajemy już na początku historii (co zatem miało
nas zaskoczyć w zakończeniu?!). Nie muszę oczywiście dodawać, że przy takim
podejściu nie dbano już o detale (każdy telefon komórkowy, nawet zablokowany
bądź ustawiony jedynie na odbieranie połączeń, może zadzwonić na emergency
number) , a jedynie o twisty, toteż parę sensownych pytań, z jakimi
zostaje miłujący logikę czytelnik, pozostaje zupełnie bez odpowiedzi.
Duże rozczarowanie.