Thomas Kistner – FIFA Mafia
(SQN, Kraków 2014)
Kurczę, czasem sobie myślę, że pewnego dnia zostanę bez butów…
i bez jedzenia. Tyle firm muszę z przyczyn moralnych bojkotować. Mercedes
produkuje zakazane w Europie inteligentne miny (bardzo wredna broń) w krajach
Trzeciego Świata, Chiquita łamie prawa człowieka na swoich plantacjach, Pepsi
wykorzystywało konserwant oparty na białku z
komórek martwych dzieci (zainteresowanych zachęcam do szukania
informacji pod hasłem „Pepsi Senomyx”), Coca-cola jest zamieszana w
niewyjaśnione zabójstwa członków związków zawodowych w Kolumbii, Empik wybiera
na swe twarze specjalistę od darcia mordy i Biblii oraz kobietę, która co rusz
chwali się, że zabiła swoje dzieci, Red Bull wypromował się na śmierci wielu
sportowców i szantażowaniu ich rodzin, przez co do dziś ze łzami w oczach (to
nie przenośnia) odmawiają rozmów z prasą… Teraz jeszcze dowiedziałam się, że to
właściciel firmy Adidas uczynił z Fify rodzinę mafijną.
Chociaż FIFA wydaje się czymś śmielszym i bezczelniejszym niż
mafia. W końcu casa nostra nigdy chyba nie naciskałaby wprost na rząd,
by zniósł ustawę przeciwdziałającą praniu brudnych pieniędzy. A tego, jak
dowiadujemy się z książki Kistnera, domagała się właśnie FIFA w razie
przyznania Anglii organizacji Mistrzostw Świata w 2018. Anglia jednak praw nie
dostała i sprawa wypłynęła. Pytanie – dlaczego nikt o tym głośno nie brzmi? Bo
jest to jedna z niezliczonych afer Fify, nie pierwsza ani nie ostatnia. Nikt
samotnie nie wystąpi przeciw organizacji, przed którą płaszczą się politycy
wszystkich krajów. Jeżeli możni zginają się w pokłonach, co mają robić
maluczcy? Zresztą, kto będzie miał odwagę, wiedząc, że paru dziennikarzy
zajmujących się korupcją w federacji afrykańskiej przepłaciło dążenie do prawdy
życiem. Skala przekrętów i szachrajstw jeży włosy na głowie, ale najgorszy jest
fakt, że afery te są znane zarówno w świecie sportowym, dziennikarskim i politycznym, a mimo że sprawy te od czasu do
czasu dochodzą aż do sądu, wymiar sprawiedliwości okazuje się nadnaturalnie
łaskawy i kompletnie niedociekliwy, gdy idzie o znikanie gigantycznych sum
pieniędzy i niemal jawne rozdawanie łapówek. Owszem, chyba nikt nie łudził się,
że FIFA jest organizacją, dla której moralność coś znaczy (utrzymanie
organizacji mistrzostw dla Rosji napadającej Ukrainę i Kataru, gdzie zmusza się
robotników do pracy w nieludzkich warunkach, wybitnie tego dowodzi), ale że
bezkarnie mogą uchodzić tak wielkie przekręty na tak niewyobrażalne dla
zwykłego śmiertelnika sumy, to się normalnemu człowiekowi nie mieści w głowie.
W Fifie można wszystko – powodować niemal tragiczny w skutkach wypadek drogowy
(w Szwajcarii, gdzie za wykroczenia drogowe każe się najdrożej!) i skończyć
sprawę na maluteńkiej grzywnie (przy czynnej pomocy policji w zatajaniu danych
osobowych sprawcy – prezydenta FIFA), wpłacać milion dolarów na konto
jedenastoletniej córki kontrahenta, tracić w tajemniczych okolicznościach setki
milionów dolarów, przeprowadzać dziwne przetargi, obsadzać podejrzanych ludzi
na ważnych stanowiskach, pozwalać im doprowadzać do katastrof finansowych i
bezczelnie ignorować wszelkie zapytania na ten temat, a do tego mieć ważne
osobistości Interpolu za swych pracowników (!). Mafia? Nie ma przesady w tym
słowie.
Niestety, autor zbłaźnił się straszliwie, pisząc, że Opus Dei
jest organizacją tajną i reakcyjną (mamma mia!). Pomyślałby ktoś, że jak się
pisze literaturę faktu, to wypada opierać się na faktach właśnie, a nie na
żenadach i kłamstwach spłodzonych przez Dana Browna (przy okazji polecam
„Oszustwo kodu Leonarda da Vinci”).