wtorek, 24 maja 2016

Spisek przeciwko Całunowi



William Meacham – Spisek przeciwko Całunowi. Jak błędnie potępiono i zbezczeszczono najcenniejszą chrześcijańską relikwię.
(AA, Kraków 2015)

„Historia tego, jak relikwia była „konserwowana” w ostatnich dwóch dziesięcioleciach, jest (…) szczególnie smutna. Podobnie jak fiasko datowania izotopem węgla C-14, znaczy ją ignorancja, niekompetencja, upór i oportunizm, ale wyniki są dużo gorsze. Zniszczenia, jakich dokonano, są trwałe, a utracone dane – utracone bezpowrotnie”. „Całun, który od ponad czterech wieków pozostawał w stanie nienaruszonym, już nie istniał”.

Nie ma bardziej zagadkowego artefaktu w historii ludzkości jak Całun Turyński. I to nie względu na to, że stanowi relikwię dla religii, która stworzyła cywilizację, lecz – podchodząc do rzeczy ściśle naukowo – nie ma żadnego innego przedmiotu, który tak bardzo opierałby się nauce, nie pozwalając wytłumaczyć swego istnienia. Być może właśnie dlatego, że nauka w żaden sposób nie potrafi wyjaśnić, jak przedmiot ów powstał, został poddany procesowi niszczenia danych i naukowo „zabity”.

Co prawda autor nie podziela raczej poglądu o celowej szkodzie, ale nie podaje jednocześnie niezwykle ważnej informacji, jaką można znaleźć np. w  książce „Całun Turyński. Relikwia czy genialne fałszerstwo?” Tarnowskiego (polecam!) – że ogłoszono ogromną nagrodę dla tego, kto dowiedzie, że Całun jest fałszerstwem. Tak! Nie dla tego, kto rozwiąże jego tajemnicę, lecz dla tego, kto dowiedzie pożądanej tezy. Niemniej nawet bez równie ważkich danych książkę czyta się ze ściśniętym sercem – trudno bowiem uwierzyć, że sławne już badanie datowania izotopem C-14 było w istocie tak niewiarygodną, przechodzącą ludzkie pojęcie farsą! Samo pobieranie próbki należało by określić jako cyrk na kołach! Niestety, duża w tym wina przedstawicieli Kościoła, którzy w wielu przypadkach zachowywali się tak, jakby chcieli czynnie mu zaszkodzić (w innym wypadku skala ignorancji i uporu zasługuje na medale i pomniki).

Książka jest nieco chaotyczna i nie do końca klarowna – autor rzuca sobie na przykład luźno nazwisko Barriego Schwortza, tak jakby było dla czytelników oczywiste, czym zajmuje się prowadzona przez niego strona (ja wiem, bo czytałam bardzo ciekawe „Oblicze prawdy. Żyd, który badał Całun Turyński”, który gorąco polecam). Niemniej uzupełnia o wiele szczegółów fascynujący a zarazem tragiczny obraz, jaki wyłania się z książki Tarnowskiego i wydanego przez Rossikon-Press wywiadu ze Schwortzem. Te trzy pozycje powinny wywołać krwawienie serca – szczególnie u tych, którzy wierzyli w naukę jako bezstronne dążenie do prawdy.