czwartek, 8 sierpnia 2013

Odłamek


Sebastian Fitzek - Odłamek
(G+J, Kraków 2010)

Marc (podany błędnie na okładce jako "Mark", chociaż bohater co rusz podkreśla, że imię to pisze się przez "c") wychodzi cało z wypadku, w którym giną jego żona i nienarodzone dziecko. Nie może pogodzić się z tą tragedią. Pewnego dnia znajduje ogłoszenie o instytucie oferującym pacjentom całkowite wymazanie z pamięci przykrych wspomnień.

Książka jest napisana banalnym językiem, prostym aż do przesady, z konstrukcją dla mało wymagających czytelników, którzy potrzebują czytadła, przy którym można wyłączyć myślenie i odetchnąć. I ponieważ stres codziennego życia sprawia, że podobne "odłączacze" (nie mylić z "odmóżdżaczami") są nam zwyczajnie potrzebne, to - niestety - problem z powieścią niemieckiego autora polega na tym, że mózg zamiast się wyciszyć, oburza się i frustruje.

Powodem złości jest kompletnie naciągana aż do przesady historia, którą trudno jest myślącemu człowiekowi zdzierżyć. I nie chodzi o nagłe, rzekomo wielce zaskakujące zwroty akcji, ale o samo jądro intrygi. Nie chcę tu zdradzać fabuły, ale pod koniec człowiekowi omal nie wyrywa się krzyk: "Dlaczego po prostu nie...?!". Sam bohater zadaje podobne pytanie, ale dostaje wymijającą odpowiedź, którą autor chciał szybko zbyć temat, próbując zatuszować niewiarygodnie grube nici nieprawdopodobieństwa, na których to wszystko jest utkane.

A zatem: pod względem technicznym - najprostsze czytadło, pod względem merytorycznym - ... *tu następuje okrzyk wściekłości*.

Jedynie dla tych, którym dogłębnie obojętne są brak logiki i prawdopodobieństwa w fabułach, a także nieracjonalne zachowania bohaterów i naciągane rozwiązania.