sobota, 3 września 2016

Cudowna podróż - jak nie szanować czytelnika



Selma Lagerlod – Cudowna podróż
(Nasza Księgarnia, Warszawa 2001)

Kiedy odbierałam w bibliotece zamówioną „Cudowną podróż” nie spodziewałam się aż tak cienkiej książeczki. Całość zaczyna się tak: „Był sobie kiedyś pewien chłopiec. Nie na wiele się przydawał, bo najbardziej lubił spać, jeść i psocić”. Wydało mi się to raczej żałosne, toteż zasiadłam do komputera, by sprawdzić wersję angielską: „Once there was a boy. He was—let us say—something like fourteen years old; long and loose-jointed and towheaded. He wasn't good for much, that boy. His chief delight was to eat and sleep; and after that—he liked best to make mischief.” Czyli z 4 zdań dostaliśmy 2, które są raczej adaptacją niż tłumaczeniem. Oczywiście, nie mam czasu sprawdzać tekstu linijka po linijce, lecz zerknijmy chociaż na następną stronę: „-Świadczyłem wam usługi przez długie lata – mówił. – Dam ci srebrną łyżkę i złotą monetę, jeśli mnie wypuścisz”. W tekście angielskim mamy: „He had brought them good luck—these many years—he said, and deserved better treatment. Now, if the boy would set him free, he would give him an old coin, a silver spoon, and a gold penny, as big as the case on his father's silver watch.” Coś tu jest mocno nie tak, prawda? Zerknęłam na stronę ze stopką redakcyjną i z oburzeniem znalazłam wreszcie małą adnotację o autorce adaptacji.


Drodzy wydawcy, nieumieszczanie na okładce wytłuszczonej informacji, iż chodzi o niekompletny bądź przerobiony tekst świadczy o wyraźnym braku szacunku dla klienta i powinno być napiętnowane. A już szczególnie wciskanie takiego kitu dzieciom jest rzeczą paskudną. Czy wydawca uważa je za zbyt głupie, by dać im oryginalne dzieło noblistki, które rozsławiło ją w świecie?