C.J. Sansom –
Komisarz
(Albatros, Poznań
2010)
Mogłabym
napisać, że jak zwykle mamy do czynienia z mnożeniem mitów o dawnych czasach
albo z przypisywaniem naszej mentalności ludziom poprzednich wieków, ale w tym
wypadku wystarczy powiedzieć, że chodzi o naprawdę lichy kryminał pozbawiony
krztyny napięcia i wymagającej wytężenia intelektu zagadki. Postaci są zupełnie
bezkrwiste i łatwe do przewidzenia (cały zakon lubieżników, szlachetny
czarnoskóry infirmiarz, silna dziewka, co uważa, że społeczeństwo jest podłe,
sodomita, który od początku zdaje się wymachiwać sztandarem „zginę szlachetnie”),
a narracja ospała. Słowo daję, nie chce mi się o tym pisać równie mocno, jak
nie chciało mi się czytać. A przecież lubię kryminały!
P.S. Wydawca
chyba uznał, że polski czytelnik nie jest zbyt rozgarnięty, i prawdziwy tytuł –
„Kasata” – podziała nań odstraszająco.