Yoshiki Tonogai – Judge
„Doubt” rozczarował mnie okrutnie, toteż nie miałam wielkich oczekiwań związanych z „Judge”. Rysunki, zwłaszcza bohaterów, są mocno
przeciętne, a tłumacz zupełnie niepotrzebnie naładował rzecz przekleństwami
(japoński raczej nie ma aż takich konstrukcji, jakie zostały nam zapodane). Na
plus mogę powiedzieć, że intryga jest lepsza od poprzedniczki. Niestety,
popełniony został dość żenujący błąd, o którym aż przykro pisać.
UWAGA SPOILER!!!
Nie mam problemu z tym, gdy twórcy próbują zwieść czytelnika
„sprytnym” wybiegiem uczynienia głównego bohatera mordercą, którego wszyscy
szukają. Mam jednak duży problem, gdy przy okazji spuszcza się logikę do
kanału. Skoro bohater jest mordercą, nie może się dziwić rzeczom, które sam
zaaranżował, a zwłaszcza gadać do samego siebie w pustym korytarzu, przekonując
siebie, jak bardzo chce wszystkich ratować (pomysł, że niby miałby to robić do
kamery, jest więcej niż absurdalny). Jeszcze gorzej, że W MYŚLACH przeklina dwie
osoby, które głosowały za zabiciem tego, kogo właśnie zabił (czyli wszystko
idzie zgodnie z planem – co go denerwuje?). Do tego stawanie twarzą w twarz z –
co prawda ledwo żywą, ale jednak – ofiarą i dawanie jej szansy na to, że cię
wyda, jest zbyt idiotyczne. Takich bezsensów jest tu zresztą dużo, jak choćby
zakładanie, że ktoś umrze natychmiast po eksplozji pistoletu w dłoni.
Fabularny nonsens, choć tym razem bez hipnozy.