wtorek, 29 lipca 2014

Tylko cisza


Bohdan Petecki – Tylko cisza
(Iskry, 1974)

„W kosmos wyruszają setki statków badawczych, a w tym czasie cała ludzkość zostaje zahibernowana w miastach, na 80 lat, aby planeta w tym czasie oczyściła się, na nowo zazieleniła, atmosfera odnowiła. Do pilnowania uśpionej ludzkości przygotowano automaty i dyżurnych astronautów, ludzi przygotowanych do długoletniego życia w samotności. Ale czy szkolenie ich do tego faktycznie przygotowało?”

Moje trzecie spotkanie z Peteckim okazało się kroplą przepełniającą czarę. Co prawda książkę czytało się odrobinkę lepiej niż dwie poprzednie, to jednak jest to tylko mętna, nieciekawa, nie do końca przemyślana historia z wieloma lukami. Innymi słowy – nie kupuję tej bajki. Oto na przykład bez odpowiedzi zostaje pytanie o to, czemu ludziom mającym pełnić dwudziestoletnie wachty w kompletnej samotności nie zapewniono odtwarzaczy muzyki, filmów, nawet biblioteki? Czemu nie mogą dokonać zakupów w zautomatyzowanych sklepach? Czemu to muszą być pojedynczy, oddzieleni od siebie, niemający możliwości żadnego kontaktu strażnicy? Z psychologicznego punktu widzenia jest to kosmiczna pomyłka i założenie z gruntu kretyńskie. Autor machnął jednak ręką na wszelkie racjonalne tłumaczenia, toteż nie dowiemy się, jakaż to przedziwna wizja mentalności ludzkiej stała za podobnym nonsensem. No i w ogóle ten pomysł z astronautą, który – o niczym nieuświadomiony – wraca na Ziemię na jeden dzień przed globalną hibernacją. O, dobrze, że jesteś, obejmiesz drugą wachtę, nic więcej ci nie powiemy, nie ma o czym, do widzenia. To ma być wiarogodny scenariusz?!

Dziękuję, wolę historie z przynajmniej średnią dozą logiki.