Alicja Zdzichowska – „O czym nie mówią nam poloniści”
(Park, 2011)
Książka, w której mamy
jednocześnie Mickiewicza, Słowackiego oraz ałtorkę (!), która pisze o wąchaniu
odbytu podczas stosunku, nie może być dobra. I nie jest. Chyba, że szokują Was
pytania typu: „Czy średniowieczna bohaterka mogła umrzeć na sepsę?” (równie
dobrze można by spytać, czy mogłaby umrzeć od noża między żebrami), podnieca
Was myśl, że dwie kobiety mieszkają pod jednym dachem (Och! Ach! Gdyby nie były
w związku, to by nie mieszkały! Oczywista oczywistość!), musicie koniecznie
wiedzieć, jakie narkotyki przyjmował Witkacy, albo nabożnie chłoniecie takie
mądrości autorki, jak: „Taki piękny portret matki wbił nam do głowy Balladyną mamisynek Słowacki, tymczasem
polskim matkom bliżej do pani Dulskiej (...) ”, czytajcie śmiało.
Skala głupot w rozdziale o
menstruacji poraża. Autorce nie chciało się robić research’u, toteż nie
dowiedziała się, że istnieje medyczna przyczyna, dla której wypieki kobiet w czasie
miesiączki nie udawały się. Otóż dłonie miesiączkujących kobiet wytwarzają
kwas, który zakwasza ciasto – stąd w kościołach wschodnich, gdzie chleb
eucharystyczny wytwarzają kobiety, nie wolno im tego robić w czasie miesiączki
– nie ma to nic wspólnego z „nieczystością”, jakby chciała autorka,
wyśmiewająca głupie, ludowe zabobony (bo to przecież niemożliwe, żeby zabobon
rozwinął się z pierwotnej racjonalnej przyczyny i zaobserwowanego przez
przodków faktu!). No, ale jak ktoś nie ma na tyle przyzwoitości, by nie schylać
się do poziomu Gretkowskiej, opisującej masturbowanie się nożem do ostryg, to
nie będzie miał dość rozumu, by powstrzymać się przed równie kretyńskimi stwierdzeniami,
jak to, że ponoć w wielu religiach kobiety nie mogą być kapłanami właśnie ze
względu na miesiączkowanie i nic innego (ale jakoś wymienić choć jednej religii
autorce się nie chciało – lepiej ogólnie stwierdzić, że żadna oficjalnie się do
tego nie przyzna – cóż za przemyślność! Cóż za odwaga osobista!).
O czym nie mówią poloniści?
Chociażby o kontrowersjach z Miłoszem (tu mamy tylko krótko o sporach z
pochówkiem, nie analizę problemu) i gigantycznym kłamstwie Kapuścińskiego. Albo
o tym, że po napisaniu powieści o Kuroniu i Michniku („Czego nauczył mnie
August”), autorka doznała tak wielkich szykan, że musiała uciekać z kraju, a
„Gazeta Wyborcza” zablokowała dystrybucję książki. Może by o tym coś napisać?
Ale nie, lepiej dać fragmenty Trylogii i dywagować, czy Sienkiewicz był
sadystą.
Nędza!!