sobota, 14 czerwca 2014

Kroki w nieznane 2007


Kroki w nieznane. Almanach fantastyki 2007
(Solaris, 2007)

Jeżeli czytaliście kiedyś zbiór antologii „Kroki w nieznane” z – jeśli się nie mylę – początku lat 70-tych, niniejszy tom z 2007 roku może się Wam wydać wiadrem pomyj. Są to teksty przeraźliwie słabe, w większości bardzo wtórne (ile można pisać o natychmiastowej zagładzie cywilizacji i kończyć opowiadanie tym, że bohaterowie będą jednak iść przed siebie i szukać lepszego jutra? ILE?! Ile tego juz było?! Ile można powielać ten schemat?!) i – najzwyczajniej w świecie – nudne. Ani pomysłów, ani dobrej formy. Nic.

Mimo, że miałam jeszcze dwa tomiki serii (2010 i 2011), to ten jeden zniesmaczył mnie tak bardzo, że tamte dwa mogłam jedynie przekartkować - i nie wydaje się, abym cokolwiek na tym straciła (Wszechmocny bez wszechmocy i wojny z demonami – straszne, że tak nielogiczny – ja tak kocham logikę! - bezsensowny wątek wciąż nie chce umrzeć w literaturze, i wciąż, co gorsza, ma ta bzdura czytelników; wyjątkowo słaby Ted Chiang i kolejny wtórny wątek sztucznej inteligencji – może lepszym tytułem dla serii byłoby „Kroki do tyłu. Wszystko już było”). Chociaż przyznaję, że jeśli szukacie kosmicznego horroru, to opowiadanie „Rozpacz” (tomik 2011) rzeczywiście wydaje się straszne, ale – jak to w horrorach – trzeba wyłączyć logikę i rozum i uwierzyć w magiczną samowytwarzającą się materię stwarzającą, totalnie bez sensu i bez celu(!), uporządkowany kosmos i jaźń (już chyba wolałabym mordercę na statku kosmicznym – za bardzo lubię racjonalne rozwiązania, nawet w fantastyce) – czyli łatwo przewidzieć, że skrajnie banalnym finałem będzie – jakżeby inaczej! - cierpienie bez końca, tak jak sensem magicznego kosmosu jest trwanie dla trwania.


Patrzę na cenę wydrukowaną na okładce i zaczynam odczuwać mdłości – 50 złotych?! Wolne żarty!