poniedziałek, 16 czerwca 2014

Dziesiąta symfonia



Joseph Gelinek – Dziesiąta symfonia
(MUZA, 2009)

Są książki tak pozbawione polotu, fantazji, stylu i wszelkiego uczucia, tak banalne w treści, a jeszcze banalniejsze w formie, że człowiek ma wrażenie, że patrzy na obeschnięty kawał mięsa – innymi słowy: nawet nie chce mu się szukać słów, by odradzić innym spożywanie podobnej strawy. Zła książka może chociaż rozzłościć, ale książka byle jaka – z papierowymi postaciami, pozbawiona napięcia, ze stylem godnym przeciętnego wypracowania szkolnego, który nawet nie otarł się o samo pojęcie „nastroju”, i z żenującym zakończeniem – na taką można tylko wzruszyć ramionami.