Ted Chiang – Historia twojego
życia
(Solaris, Stawiguda 2006)
Sądząc po przychylnych recenzjach
dla twórczości Teda Chianga i po liczbie nagród, jakie otrzymuje, oraz po tym, jak to jest rzekomo rozchwytywany przez wydawców w Stanach, można by
przypuszczać, że jego teksty zrywają papę z dachu i zdejmują człowiekowi
kapcie. U mnie doszło co najwyżej do lekkiego uniesienia jednej brwi. Ze
zdumienia.
Weźmy takie na przykład
opowiadanie „Piekło to nieobecność Boga”. Otrzymało ono trzy najważniejsze
nagrody, o jakich zamarzyć może pisarz fantasta – Nebulę, Hugo i Locusa. Za co?
Nie mam najmniejszego pojęcia. Przypuszczam, że z jakiegoś niezrozumiałego dla
mnie powodu, Amerykanom wydał się nad wyraz świeży pomysł boga, który posyła
ludzi to do piekła, to do nieba, nie kierując się absolutnie niczym li tylko
swą całkowitą swobodą. No więc, cóż w tym odkrywczego? Przecież to dokładny
obraz Allaha przedstawiony w jednej z muzułmańskich nauk tłumaczących całkowitą
wolność Absolutu (pouczenie to zostało przytoczone chociażby w książce „Co tak
naprawdę mówi Koran”).
Reszta tekstów też jakoś nie
wywiera na mnie wrażenia obcowania z czymś nowym i niespotykanym – w „Wieży
Babilonu” autor wykorzystał gotową, starotestamentową wizję świata, miast wykreować
własną. (Nie żeby to był zły tekst, ale w czym tkwi jego rewelacyjność?) Przy
innych opowiadaniach – jak choćby tym o kabalistach, którzy rozpracowują kod DNA (magia liter), też nie doświadczyłam
uczucia: „Och! Że też nikt jeszcze na to nie wpadł!”.
Nie mówię, że teksty Chianga są
złe, bo to byłoby nadużycie (fragmenty „Dzielenia przez zero” i „Historii
twojego życia” czytało się nadzwyczaj przyjemnie). Po prostu – co tu dużo kryć
- po tak entuzjastycznych recenzjach spodziewałam się czegoś o wiele bardziej
zajmującego. I odkrywczego. Pierwszym czterem tekstom mogłabym przyznać zbiorczą siódemkę. Pozostałych czterech nie chciało mi się nawet zbyt uważnie czytać.
Duży minus należy się za tłumaczenie. Nie
wolno tłumaczyć „exactly” jako „dokładnie”! Należy to przełożyć jako „właśnie
(tak)”! Nagminność występowania tego błędu w innych książkach wcale go nie
usprawiedliwia.