czwartek, 19 sierpnia 2010

Zajdel 2003



Zajdel 2003
(Fabryka Słów, Lublin 2003)


Co jakiś czas próbuję zrozumieć, o co chodzi z tą literaturą fantasy i jakoś przekonać się do niej. Nie przypominam sobie jednak, bym znalazła kiedykolwiek książkę z tego gatunku, która autentycznie by mi się podobała. I chociaż straszyło logo "Fabryki słów", postanowiłam dać temu zbiorkowi szansę.

"Zajdel 2003" to krótka antologia, na którą składają się cztery nominowane do tej nagrody opowiadania. Dwa z nich popełniła Anna Brzezińska, jedno Andrzej Pilipiuk i jedno znany dziennikarz Rafał Ziemkiewicz. Było to moje pierwsze zetknięcie z twórczością owych pisarzy. I oto jak oceniam to spotkanie.

Anna Brzezińska dobrze posługuje się językiem, ze swobodą i wprawą; ma gładki, dobrze opanowany styl, ale nie dość porywający, by wciągnąć mnie w opowiadaną historię. W przeciwieństwie do, dajmy na to, Iwaszkiewicza, którego zdarzało mi się czytać z przyjemności z obcowania z samą formą tekstu, tutaj ani sama forma, ani sama treść nie potrafią na dłużej przykuć uwagi. Przyznaję jednak, że jej dwa opowiadania biją na głowę całość "Więzów krwi" Kossakowskiej. Lecz mimo wszystko nie udało mi się ich przeczytać od deski do deski, bez przeskakiwania tekstu (poza tym, mimo świetnego stylu pierwszego opowiadania, jakoś wcale mnie nie śmieszy historyjka o rozpasanej seksualnie wiedźmie, która gotowa jest zmieniać się w kozę, by sobie dogodzić).

Podobnie było z opowiadaniem Pilipiuka - musiałam prześlizgiwać się po akapitach. Niczym nie wyróżniający się język. Nudna historia. Przewidywalny banał.

Najgorsze było opowiadanie Ziemkiewicza - nie potrafiłam uczepić się żadnego zdania i zwyczajnie pozwolić ponieść się narracji. Do tego sam pomysł... - wyobrażam sobie takich, co czytali tę historyjkę z szerokim uśmiechem, ja natomiast wynudziłam się jak mops, bezskutecznie usiłując odnaleźć jakieś przebłyski oryginalności.

Jeżeli to mają być najlepsze opowiadania polskiej fantastyki, to zdaje mi się, że gatunek ten nie ma mi absolutnie nic do zaoferowania.

Nie warto.

---

Z wielkim rozczarowaniem przeczytałam "Znak czterech" Doyle'a. To zdecydowania najnudniejsza z przygód Holmesa, z którymi do tej pory się zetknęłam.