poniedziałek, 25 kwietnia 2011

Powieści L.M. Montgomery



W podstawówce zaczytywałam się w powieściach L.M. Montgomery. Zazdrościłam jej talentu i umiejętności w tworzeniu opisów przyrody. Nigdy nie lubiłam jej najbardziej znanej i ukochanej przez wielu postaci, rudowłosej Ani, ale i tak przeczytałam wszystkie tomy z poświęconego jej cyklu, wciąż głodna charakterystycznego stylu autorki i opisów rzeczy, które tak ją pociągały, a które jej bohaterki – tak uważałam – przeżywały nie bardziej intensywnie ode mnie samej.

Po latach wciąż mam ogromny sentyment do L.M. Montgomery, a czas lektury wspominam z rozrzewnieniem. Teraz jednak potrafię spojrzeć na jej książki sceptycznym okiem i – nie tracąc wcale tego uczucia czułości do nich – wytknąć ich wady i braki.

Jeżeli ktoś chce się przekonać, co jest najgorsze w prozie tej chyba najsławniejszej kanadyjskiej pisarki, powinien sięgnąć po „Kilmeny ze Starego Sadu”. Ta krótka powieść jest tak bezdennie sentymentalna i tak rozczulająco melodramatyczna i cukierkowo-bajkowa ze swym motywem tajemniczego, rajskiego Ogrodu, że dzisiaj mogłaby stanowić dobry podręcznik dla nadwrażliwych marzycielek idealistek, jak nie pisać.

Równie sentymentalna i banalna (aż do nieprzytomności!) jest lwia część jej opowiadań, w których dominuje wątek przeznaczenia splatającego na powrót rozdzielonych kochanków. Można złośliwie powiedzieć, że to, co jest dobre u Montgomery, to to samo, co jest u niej złe... tyle że jest to bardziej stonowane i mocniej osadzone w realiach codzienności.

Zgadzam się z krytykiem, który napisał: „Bezpretensjonalność książek L.M. Montgomery graniczy z naiwnością. A niewinność, z jaką autorka opisuje życie, jest bliska ignorancji” (cytat za: Mollie Gillen, Maud z Wyspy Księcia Edwarda, Nasza Księgarnia, Warszawa 1994). Bohaterki jej książek marzą o pięknie i niezwykłości, potrzebują (tak jak potrzebowała ich autorka) silnych estetycznych wzruszeń, niepohamowanego zachwytu nad światłem księżyca czy sylwetkami drzew na tle zachodu słońca, by jakoś udźwignąć codzienność. Potrzebują wiary w jakieś wróżki czy elfy, których co prawda nie spotykają, ale które przeczuwają w pięknie, a zwłaszcza w upajającym pięknie samej przyrody. Autorka zatracała się bez reszty w świetle dnia, jego odcieniach i zmianach, a o wschodach i zachodach słońca mogła pisać bez końca – zachłystywanie się pięknem natury to zresztą charakterystyczny rys jej stylu. Jako dziewczynka dobrze ją rozumiałam, bo i ja nie mogłam dowierzyć, że coś naprawdę pięknego może być tylko materialnym bytem, a nie przejawem jakiejś bliskiej, ale niedostępnej zmysłom Tajemnicy.

Ze wszystkich jej powieści tylko dwie są przeznaczone dla dorosłych – są to: „Błękitny zamek” i „Dzban ciotki Becky”. Nie przeszkadza to wydawcom wydawać ich co rusz w serii literatury dziecięcej i po prawdzie, trudno im się dziwić. Książki te są tak bardzo „w stylu” Montgomery, że małe dziewczynki raczej nie odnajdą w nich dawnych „zakazanych tematów”, za to będą rozpływać się w ckliwym romantyzmie i razem z bohaterkami czekać na księcia z bajki, a w szumie drzew odnajdywać echo szeptów wróżek.

„Dzban ciotki Becky”, jedyna książka autorki, którą przeczytałam dwukrotnie, stanowi zresztą świetną ilustrację tego, o co w książkach Montgomery chodzi. A chodzi o poszukiwanie piękna, romantyczną miłość, prostoduszność, naiwność i nieustanne poetyckie uniesienia, ale także o humor i całą tkliwość, z jaką pielęgnuje się świat marzeń dziecięcych. Fabuła jest banalna do przewidzenia (gdy mamy nieszczęśliwą starą pannę marzącą o własnym domu i dziecku, to możemy być pewni, że i piękny dom się znajdzie, i jeszcze piękniejsze, kochane, łaknące miłości dziecię), ale akcja nie odgrywa najważniejszej roli – fakt, że panna młoda biegnie przez ciemny las niczym promień światła jest ważniejszy niż to, dlaczego w ogóle doszło do takiej sytuacji (a wyjaśnienie jest, oczywiście, naciągane, naiwne, ale za to romantyczne aż do przesady).

Dlaczego polecam książki L.M. Montgomery? Dlatego, że jako dziecko w pełni podzielałam jej pogląd na literaturę – miała ona być przede wszystkim piękna, a piękno i niewinne, naiwne marzenia z dzieciństwa mają stanowić ucieczkę od szarej codzienności. Jako że dość ma dzień swojej biedy, potrzebujemy świata osłoniętego przed trudem i bólem naszych zwykłych dni – chwilowej ucieczki, która pozwoli zaczerpnąć oddechu. Autorka buntowała się przeciw „zaśmiecaniu literatury brzydotą”, przypominając, że zachody słońca nie są mniej realne od chlewów. To jest rzeczywiście postawa, która wydaje się mało pasować do realiów życia i literatury, ale której, szczerze przyznam, bardzo mi brakuje (pamiętam, jakim szokiem było dla mnie ostry wulgaryzm u Hemingway’a, którego kazano nam czytać bodajże w czwartej klasie – aż dotąd literatura była dla mnie czymś czystym, pięknym i szlachetnym, tzn. dopóki Hemingway za zgodą systemu szkolnictwa nie zasadził mi potężnego kopa).

Łatwo krytykować niedoskonałości prozy Montgomery. Faktem pozostaje, że jej książki wciąż są wznawiane i wciąż niezmiennie znajdują na całym świecie rzesze oddanych wielbicieli. Można wytykać jej sentymentalizm, banał i momentami zupełnie niestrawną „nad-romantyczność”. Można, bo jej książki wcale obrońców nie potrzebują.

Od siebie polecam „Dzban ciotki Becky” (w oryginale: „Tangleb Web”) i „Emilkę z Księżycowego Nowiu”.

***

L.M. Montgomery – Dzban ciotki Becky
(Nasza Księgarnia, Warszawa 1996)

L.M. Montgomery – Pożegnanie z Avonlea
(Nasza Księgarnia, Warszawa 1996)

L.M. Montgomery – Pat ze Srebrnego Gaju
(Nasza Księgarnia, Warszawa 1996)

L.M. Montgomery – Ania na Uniwersytecie
(Nasza Księgarnia, Warszawa 1994)

L.M. Montgomery – Jana ze Wzgórza Latarni
(Nasza Księgarnia, Warszawa 1996)

L.M. Montgomery – Kilmeny ze Starego Sadu
(Nasza Księgarnia, Warszawa 1997)

L.M. Montgomery – Ania z Szumiących Topoli
(Nasza Księgarnia, Warszawa 1994)

L.M. Montgomery – Rilla ze Złotego Brzegu
(Nasza Księgarnia, Warszawa 1997)

L.M. Montgomery – Emilka z Księżycowego Nowiu
(Nasza Księgarnia, Warszawa 1994)

L.M. Montgomery – Emilka szuka swojej gwiazdy
(Nasza Księgarnia, Warszawa 1994)

L.M. Montgomery – Dorosłe życie Emilki
(Nasza Księgarnia, Warszawa 1994)

L.M. Montgomery – Miłość Pat
(Nasza Księgarnia, Warszawa 1996)

L.M. Montgomery – Ania z Avonlea
(Nasza Księgarnia, Warszawa 1996)

L.M. Montgomery – Ania z Zielonego Wzgórza
(Nasza Księgarnia, Warszawa 1994)

L.M. Montgomery – Złocista droga
(Graf, Gdańsk 1990)

L.M. Montgomery – Błękitny Zamek
(Nasza Księgarnia, Warszawa 1988)

L.M. Montgomery – Ślady na piasku
(Novus Orbis, Gdańsk 1996)

L.M. Montgomery – Czary Marigold
(Nasza Księgarnia, Warszawa 1996)

L.M. Montgomery – Takie jak Ania
(Novus Orbis, Gdańsk 1994)

L.M. Montgomery – Biała Magia
(Novus Orbis, Gdańsk 1996)

L.M. Montgomery – Niedaleko Avonlea
(Novus Orbis, Gdańsk 1996)

L.M. Montgomery – Dolina Tęczy
(Nasza Księgarnia, Warszawa 1998)

L.M. Montgomery – Wymarzony dom Ani
(Nasza Księgarnia, Warszawa 1998)

L.M. Montgomery – Uwięziona dusza
(Nasza Księgarnia, Warszawa 1998)

L.M. Montgomery – Wakacje na starej farmie
(Nasza Księgarnia, Warszawa 1994)

L.M. Montgomery – Pożegnanie z Avonlea
(Nasza Księgarnia, Warszawa 1998)

L.M. Montgomery – Ania ze Złotego Brzegu
(Nasza Księgarnia, Warszawa 1989)


UWAGA: Niektóre z książek były wydawane pod różnymi tytułami, np. „Miłość Pat” to ta sama książka, co „Pani na Srebrnym Gaju”, a „Dorosłe życie Emilki” można znaleźć pod tytułami „Emilka na falach życia” i „Emilka szuka szczęścia”, zaś „Ania z Szumiących Topoli” to również „Ania z Szumiących Wierzb”. Było więcej takich przypadków.