środa, 10 listopada 2010

Kot, który czytał wspak


Lilian Jackson Braun - Kot, który czytał wspak
(Wydawnictwo Dolnośląskie, Wrocław 1997)

Kociarzom można opchnąć wiele bubli, jeśli tylko będzie się o kotach wyrażać nabożnie. Najlichsza historia będzie dla nich godna wielu superlatyw, jeśli tylko pojawi się w nich kot. Zawsze mądry i piękny, przyprawiający ludzi o kompleks niższości. Wiedzą o tym wydawcy - u nas już też można nabyć antologie opowiadań dla właścicieli kotów. Oczywiście wszystkie będą pokrzepiające i wzruszające. Żadne nie poruszy wątku kota, który dostał wścieklizny i wydrapał opiekunowi twarz. "Kot, który czytał wspak" również jest dla kociarzy. I chyba tylko dla nich.

Teoretycznie jest to kryminał, ale na zbrodnię trzeba poczekać tak do połowy książki. Mamy tu bardzo słabiutką, niemrawą intrygę, brak gęstniejącej atmosfery i niespodziewanych zwrotów akcji, brak poszlak i wskazówek, które mogły by zmylić czytelnika, a jednocześnie pobudzić go do główkowania, wreszcie nieobecność pełnokrwistych bohaterów, którymi można by się przejąć (Holmes, Poirot czy nawet Perry Mason albo Marlowe potrafili chociaż jakoś zaznaczyć swą indywidualność). Nie ma zaskakującego finału, a morderca wyłania się tak jakby znikąd. Styl jest prosty i pozbawiony fantazji, ale przynajmniej łatwo się tę niegrubą książeczkę czyta.

To naprawdę lichy kryminał, ale miał szczęście poruszać jedno zagadnienie, które bardzo mnie interesuje: malarstwo. Przez to jedno właśnie postanowiłam doczytać go do końca, co przy prostocie języka nie było szczególnie trudne. No i jest kot! W sumie tylko on jeden się tu liczy. Kociarzom niczego więcej nie będzie potrzeba.

5=/10