środa, 25 sierpnia 2010

Głos Pana



Stanisław Lem - Głos Pana
(Wydawnictwo Literackie, Kraków-Wrocław 1984)


W podstawówce nabawiłam się niemal biologicznej odrazy do Lema (samo nazwisko wciąż potrafi wzbudzić we mnie mdłości), kiedy zmuszono mnie do przeczytania historii pilota Pirxa. Czwarta klasa to dobry czas na "Białego Kła", nawet na "Don Kichota", ale na pewno nie na długie i żmudne opisy eksperymentu, w którym strona po stronie opisywany jest narastający dyskomfort psychofizyczny astronauty. Ponieważ byłam młoda i głupia, i jak kazali coś przeczytać, to czytałam od deski do deski - często wbrew woli, Lem wywołał we mnie niemal psychofizyczną traumę, dzięki której przez wszystkie te lata nawet nie zerkałam na książki sygnowane jego nazwiskiem. Dziękujemy ci, polski systemie szkolnictwa.

"Głos Pana" jest to więc moje pierwsze, wolne i świadome zetknięcie z prozą jednego z najwybitniejszych - jak mówią - polskich pisarzy. I muszę przyznać, że spotkanie to, lękliwie i odruchowo odsuwane w czasie, przyjemnie mnie zaskoczyło.

"Głos..." opowiada historię nieudanej próby odczytania przez ludzi tak zwanego "gwiezdnego listu". Nie chcę zdradzać nic więcej, powiem więc tylko, że choć całość jest raczej przygnębiającą lekturą, trudno się od niej oderwać. Co ciekawe, mimo że naszpikowana naukową (głównie fizyczną) terminologią (co czyni tekst czasem przyciężkawym dla laika), czytało mi się ją znacznie lepiej od naprawdę dobrej "Trzeciej epoki" (którą popełnił Abe Kobo, a która jest równie, jeśli nie bardziej, przygnębiająca).

Nie wiem, czy sięgnę po kolejne pozycje Lema, ale bardzo się cieszę, że udało mi się natrafić na "Głos Pana".

Polecam !!!