wtorek, 27 lipca 2010

Znowu Monk


Lee Goldberg - Monk w Opałach
(Rebis, Poznań 2010)

Serial "Monk" zaczął się całkiem ciekawie, ale dość szybko zaczął zjadać własny ogon. Popadł w schematyczność, monotonię i banał. Uwięziły go sztywne ramy powtarzalności, stał się nadzwyczaj przewidywalny i mało śmieszny. Co gorsza, postaci w ogóle nie ewoluowały i nie rozwijały się, a przez to nie mogły nas niczym zaskoczyć, stały się sztuczne i papierowe. Co więcej mała doza prawdopodobieństwa absolutnie niezbędna dla odbiorcy każdej opowieści została z czasem wypłukana przez nagromadzenie niedorzeczności i wyjątkowo źle napisane postaci (np. Natalie Teeger, ojciec Monka, ...). Wszystko to sprawiło, że porzuciłam śledzenie serialu na dobre. Niestety, czasem sięgam jednak po książki.

Przyczyna mojej desperacji jest prosta - bardzo brakuje mi zagadek kryminalnych. Lokalna biblioteka nie ma mi do zaoferowania nic, po co nie wstydziłabym się schylać, a półki zapełniają pozycje rozrywkowe obrażające inteligencję czytelnika (co smutne, takie rzeczy są bardzo popularne). Chcąc nie chcąc sięgam więc kolejny raz po "Monka". Z żalem i rezygnacją.

Narratorką serii książek jest (niestety) Natalie Teeger, asystenka kompulsywnego detektywa. Jest to jedna z najgorzej napisanych (i równie żenująco zagranych) postaci w ogóle, co nie ułatwia mi lektury. Jedynym sposobem na przetrawienie narracji jest przeskakiwanie stron i omijanie co po niektórych fragmentów.

Niestety, tak jak serial popadł w schematy i monotonię, podobnie rzecz ma się z książkami. Sprawy Monka są niezbyt zajmujące, a rozwiązania raczej rozczarowują. Co gorsza, zdarzało się, że myślałam sobie: "Przecież X jest najbardziej podejrzany, bo to czy tamto. Czemu nikt się nim nie zajmie?" Dwieście stron później "genialny" Monk oświadcza wszystkim, że mordercą jest X, bo właśnie to czy tamto, co rzuciło mi się w oczy. Cóż za zaskoczenie!

Książki o Monku to pozycje jedynie dla wiernych fanów, którzy (jakimś sposobem) nie zrazili się jeszcze do całego przedsięwzięcia. Albo dla podobnych mnie desperatów, którzy w złudnej nadziei poznania ciekawej zagadki kryminalnej, są skłonni skakać po arcynudnej narracji mdłej i nijakiej bohaterki.