poniedziałek, 17 maja 2010

Sherlock Holmes i wampir z Sussex


ARTHUR CONAN DOYLE - SHERLOCK HOLMES I WAMPIR Z SUSSEX

(Muza, 2003)

Chociaż zupełnie nie przepadam za Sherlockiem Holmesem (jest on dla mnie nędzną kalką C. Augusta Dupina z „Zabójstwa przy rue Morgue” Poego - co zresztą niektórzy zarzucali autorowi), to jednak klasyk tego rodzaju ma w sobie staroświecki urok literatury masowej dawnych czasów (a taką tworzył chociażby Sienkiewicz) - choć skierowana do mas właśnie, na tle dzisiejszy bestsellerów jawi się ona jako niedościgły szczyt elegancji i dobrego smaku. Napisane lekko, ale z dbałością o język opowiadania działają kojąco na rozstrojone dzisiejszą, kompletnie niestrawną „literaturą” zmysły. W świecie pozbawionym przekleństw, dosadności i bezwstydnego naturalizmu nawet zabójstwa wydają się być czymś... eleganckim. Spokojny, gładki strumień narracji nie zachęca do samodzielnego rozwiązywania zagadek kryminalnych, ale wręcz przeciwnie - porywa umysł na ten jednostajny, miarowy nurt i powoli snuje przed nami kolejne historie z życia londyńskich mieszkańców nawiedzających mieszkanie detektywa przy Baker Street. Krótkość opowiadań sprawia, że są idealnymi okazjami do złapania oddechu i wyłączeniu się na kilka chwil z codzienności.


Polecam, dla relaksu.