sobota, 4 października 2008

Dwanaście prac Herkulesa



Agatha Christie – Dwanaście prac Herkulesa
(Wydawnictwo Dolnośląskie, Wrocław 1998)

Przeczytałam tę książkę równo dziesięć lat temu. W pamięci została mi tylko odpychająca okładka. Postanowiłam przeczytać ją ponownie. I już wiem, czemu zupełnie zapomniałam jej treść.

Detektywistyczną twórczość królowej kryminałów można z grubsza podzielić na dwie grupy: kryminały udane i kryminały słabe, przy czym w każdej z nich znalazłoby się porównywalnie tyle samo książek. „Dwanaście prac...” zaliczam do tej drugiej grupy.

Otrzymujemy oto dwanaście nudnych opowiadań całkowicie pozbawionych napięcia i wyczekiwania na to, aż Poirot zechce wreszcie z łaski swojej wskazać palcem winowajcę. Trudno przejąć się historią porwanego pekińczyka, czy też poszukiwaniem pokojówki, w której zakochał się mechanik samochodowy. Nie trudno też domyślić się zakończeń takich opowiadań jak to o obłąkanym synu czy o szpetnych damach z Polski (!) – kto czytał już wcześniej jakieś utworki z Poirotem i panną Marple w rolach głównych, ten w najmniejszym nawet stopniu nie będzie zaskoczony.

Można, nie trzeba.

5/10

Swoją drogą, trochę to smutne, że wciąż nie znalazł się nikt, kto mógłby równać się z Agathą Christie (osobiście wolę czytać Gardnera, ale to trochę inne „klimaty”). Nie wszystko, co napisała, warte jest uwagi (nie znoszę „Tajemniczego pana Quina”, nie cierpię „Detektywów w służbie miłości”, wynudziłam się przy „Śledztwie na cztery ręce” i omal nie odrzuciłam w kąt „Przyjdź i zgiń” razem z „Wigilią Wszystkich Świętych” i „Trzecią lokatorką”), ale udało jej się stworzyć parę perełek, które chłonie się z czystą przyjemnością.

Polecam szczególnej uwadze niniejsze pozycje:
-Pułapka na myszy
-I nie było już nikogo
-Kurtyna
-Kieszeń pełna żyta
-Dom zbrodni
-Morderstwo na polu golfowym
-Wielka Czwórka.