piątek, 25 lipca 2008

Monk

Image Hosted by ImageShack.us


Serial Monk zaczął się całkiem intrygująco – detektyw z niezliczonymi fobiami to było coś ciekawego (chociaż już Poirot i Nero Wolf mieli swoje dziwactwa). Niestety wraz ze zniknięciem najbarwniejszej postaci (Sharony – pierwszej asystentki Monka) serial stracił sztywność kręgosłupa i zaczął wyraźnie niedomagać. Bez Sharony (zastąpionej przez równie źle napisaną, co źle zagraną Natalie) nie istniało napięcie między detektywem a asystentką, które nadawało werwy całemu przedsięwzięciu. Serial popadł w nudny schematyzm, stawał się sam dla siebie coraz sztuczniejszym przedstawieniem, a kolejne odcinki były tylko replikami sztywnego szkieletu. Brakowało nowych pomysłów, struktura kostniała coraz bardziej, mnożyły się niedorzeczności (Natalie narzeka, że nie stać jej na to i owo, a tu nagle okazuje się, że jej rodzice są bajecznie bogaci) i błędy (raz Trudy, żona Monka, ginie w podziemnym garażu, w następnej serii pod gołym niebem – przy aptece). Stagnacja i nuda nie pozwoliły mi przetrawić kolejnej serii i po prostu przestałam Monka oglądać.

Nie sięgnęłabym po książkę, gdyby nie desperacja – przez ponad godzinę dreptania po dusznej bibliotece (a dla kogoś z problemami sercowymi i słabymi kolanami to prawdziwa katorga) nie potrafiłam znaleźć ani jednej ciekawej pozycji.

Wiedziałam, że nie mogę oczekiwać wiele, ale – oczywiście - da się to przeczytać. Autor miał napisać książkę DLA FANÓW i to właśnie zrobił. Ci nie będą zawiedzeni. Dla zniechęconych kolejnymi seriami będzie to jak czytanie starych dowcipów, które słyszało się po wielokroć.


5+/10