Joe Alex – Cichym ścigałam go
lotem
Chociaż dzięki serwisom muzycznym
można legalnie odsłuchać parę audiobooków Joe Alexa, to jednak pamięć o
wydumanej żenadzie, jaką był „Jesteś tylko diabłem”, skutecznie odstraszała
mnie od skorzystania z tej okazji. Teraz wiem, że były to słuszne obawy.
Tragedia zaczyna się od pierwszej
strony. W wyścigu o najnudniejszy i najbardziej zbyteczny początek powieści
„Cichym ścigałam go lotem” zostawia konkurencję daleko w tyle. Osobny puchar
należy się za ogólną i niczym nie złagodzoną drętwość literacką (znalazło się
nawet „cofnął się do tyłu”), postaci o uroku źle obrobionych kloców drewna
(niesamowite, ile można gadać po próżnicy!) i beznadziejne dialogi. W ogóle
cała ta historyjka sprawia wrażenie rozdymanej na siłę, w dodatku bez chęci i
krztyny wyczucia.
Mimo, że audiobook jest krótki,
to zaraz po przybyciu głównego bohatera na miejsce zbrodni, musiałam, po prostu
musiałam zrobić sobie przerwę i przeczytać „Pani McGinty nie żyje” Agaty
Christie – podziałało jak balsam na ranę.