Janusz A. Zajdel - Limes inferior
(Aleksandria, 2010)
Dla tych, którym nie chce się czytać - Zajdel przedstawia nam świat, w którym wprowadzono w życie ideały powszechnej "równości i szczęśliwości" - ludzi dzieli się na klasy ze względu na inteligencję i tym z największym ilorazem przydziela się pracę, za którą otrzymują wynagrodzenie pozwalające zaznać luksusów. Ci z niższych klas nie mają pracy, ale otrzymują za darmo środki niezbędne do życia. Lecz co to za życie? Lura zamiast dobrego piwa, syntetyki zamiast wędliny, itd. Główny bohater specjalizuje się w obchodzeniu systemu i załatwianiu dla swych klientów wyższych klas. Perypetie jego oraz paru innych postaci ukazują nam funkcjonowanie systemu świata, jego wad i zalet, metod jego oszukiwania i prób ścigania oszustów. Bohater w końcu dowiaduje się, że system, który coraz wyraźniej jawi mu się jako skazany na zagładę i dążący do zniszczenia człowieka (staje się on zbędny wobec automatyzacji wszystkiego), został z góry narzucony przez potężnych kosmitów, którzy potrzebują do czegoś ludzi pozbawionych człowieczeństwa - nie wiemy do czego. Na końcu pojawia się tajemnicza przybyszka z gwiazd, która wcześniej - jako piękna nieznajoma imieniem Alicja - obdarzyła bohatera bransoletką dającą nadludzką siłę jego ręce. Dzięki Alicji i bransoletce glob zostanie w cudowny, magiczny wręcz sposób ocalony, ale próżno pytać, czemu tak, czemu teraz i czemu akurat potrzebny był to tego nasz bohater.
Muszę przyznać, że miałam problemy z przyzwyczajeniem się do sposobu czytania lektora. Niby próbuje włożyć jakieś emocje, ale wszystkie postaci wychodzą mu na jedno kopyto, a samej narracji - takie miałam odczucia - słuchałoby mi się chyba lepiej w odczycie syntezatora głosu.
4/10