niedziela, 8 września 2013

Ewangelia według Heroda

Marcin Wolski - Ewangelia według Heroda
(M, 2011)

"W roli głównej Joe Carpenter amerykański agent służb specjalnych - pasjonat i hobbista poszukujący starożytnych tekstów. W niezwykłych okolicznościach w jego ręce trafia zaszyfrowany tekst, spisany przez tajemniczego etiopskiego mnicha, strażnika Arki Przymierza.
Proroctwo napisane 30 lat wcześniej w precyzyjny sposób przepowiada m.in. wybór na prezydenta Baraka Obamy, katastrofę smoleńską.
Zapowiada dalsze losy świata wraz z paruzją powtórnym przyjściem Chrystusa. Światowe mocarstwa - USA, Rosja, Unia Europejska bardzo poważnie traktują spełniające się proroctwo. Wspólnymi siłami organizują wielką akcję aborcyjną, która ich zdaniem ma doprowadzić do przeciwstawienia się słowom proroctwa. W tle widzimy potężny terrorystyczny zamach na Watykan niszczący prawie połowę Rzymu, światowy spisek satanistyczny, technologie in vitro."

Dziwię się, że chrześcijańskie wydawnictwo wydało podobną powieść. Pod względem teologicznym nic tu nie ma sensu. Ma się narodzić nowy Mesjasz (zupełnie nowy Bóg-Człowiek, któremu pewnie przyklasnęłyby feministki), ma być "Jeszcze Nowszy Testament", mają być kopie Maryi i Józefa (już prędzej parodie), itp. Pal licho, że główny bohater może nie wiedzieć, o co chodzi w wierze katolickiej, ale że sami katolicy tego nie wiedzą? Na czele z duchownymi?

Na Zachodzie mnożą się wciąż filmy i seriale, które obśmiewają katolicyzm. Dość częstym motywem jest wyśmiewanie dziewictwa Maryi (mylonego nagminnie z terminem Niepokalane Poczęcie, które nie odnosi się wcale do poczęcia Jezusa). Żartuje się, że wystarczy, że dziewczyna powie, iż poczęła z Ducha Świętego, a tępi katolicy potulnie to łykną, przecież to tacy idioci! Czemu pan Wolski dolewa wody na młyn podobnym prześmiewcom, nie mam pojęcia - faktem pozostaje, że w jego książce wszystko odbywa się tak, jak w owych żartach. Bohaterowie mówią sobie nawet, że - chociażby w takiej Polsce - gdyby zakonnica przyznała się, że poczęła w niewyjaśniony sposób, znalazłaby się natychmiast pod troskliwą opieką zakonu jako druga Maryja (w rzeczywistości oddano by ją pod troskliwą opiekę psychiatry!). Człowieka niekoniecznie wierzącego, ale choć trochę orientującego się w kwestii tego, w co wierzyli Jan Paweł II czy Matka Teresa, powinno skręcać w fotelu, jak czyta te bzdury. Całe nauczanie Kościoła, rozum i logika idą się bujać na karuzeli, a fabuła może dumnie stanąć obok dzieł, w których Chuck Norris rozwala szatana z półobrotu, żeby Bóg nie stracił magicznego berła, a tym samym władzy nad światem.

Pozostaje pytanie, co wydawnictwo chciało osiągnąć przez powielanie podobnych bredni. Co innego jak chce na tym zarobić aktor filmów akcji, co innego jak przykłada do tego rękę rzekomo chrześcijański wydawca, który podobnym czynem utwierdza wszak laików w przekonaniu, że religia to czary-mary dla skrajnie naiwnych i nie ma nic niestosownego w Schwarzeneggerze ratującym ludzkość przed diabłem w zastępstwie wyjątkowo dziwacznego Absolutu.