poniedziałek, 21 stycznia 2013

Prawdziwa historia zdradzieckiej zbrodni


„Bliscy przyjaciele stali się dalecy. Rodzina przestała się odzywać i odsunęła się. Jeden z moich przyjaciół z czasów studenckich – gorliwy ewangelik – stał się eks-przyjacielem w ciągu jednego wieczoru.
            Paradoks polegał na tym, że jeszcze nie tak dawno byłem o wiele, wiele bardziej zaciekły w swych antykatolickich poglądach niż większość z nich. W gruncie rzeczy mało kto z nich uważał, że jest wrogo nastawiony do katolików, chociaż nie wywołałoby najmniejszej sensacji, gdybym przyłączył się do luteranów czy metodystów. Ponieważ jednak zostałem katolikiem, traktowano mnie jak trędowatego.
            Nikt nie wyraził chęci rozmowy, nie mówiąc już o debacie teologicznej. Moje motywy nie interesowały nikogo – dopuściłem się rzeczy nie do pomyślenia. Popełniłem straszliwą, zdradziecką zbrodnię”.




Scott i Kimberly Hahn – W domu najlepiej
(Promic, Warszawa 2012)


„– Scott, jeśli zgadzasz się, że mamy do dyspozycji natchnione i nieomylne Słowo Boże w Piśmie Świętym, to czego nam jeszcze potrzeba?

– Doktorze Gerstner – odparłem – nie sądzę, żeby zasadniczy problem leżał w tym, czego nam potrzeba, ale skoro zadał pan to pytanie, wyrażę swoją opinię. Od czasów Reformacji powstało ponad dwadzieścia pięć tysięcy różnych denominacji protestanckich, a jeśli wierzyć ekspertom, obecnie powstaje pięć nowych tygodniowo. Każda z nich głosi, że jest prowadzona przez Ducha Świętego i opiera się na prostej prawdzie Biblii. Bóg widzi, że potrzebujemy czegoś więcej.

Na chwilę zapadła głęboka cisza.

– Chodzi mi o to, doktorze Gerstner – kontynuowałem - że gdy nasi Ojcowie założyciele dali nam konstytucję, nie ograniczyli się jedynie do dania nam spisu naszych praw i obowiązków. Czy może pan sobie wyobrazić, co działoby się dzisiaj, gdyby pozostawili nam sam dokument, nawet tak doskonały jak ten, wraz z błogosławieństwem typu: „Niech duch Waszyngtona prowadzi każdego z naszych obywateli”? Zapanowałaby anarchia – czyli mniej więcej to, z czym mamy do czynienia wśród protestantów, gdy idzie o jedność Kościoła. Dlatego nasi Ojcowie założyciele dali nam coś jeszcze prócz konstytucji – dali nam rząd, składający się z Prezydenta, Kongresu i Sądu Najwyższego, których zadaniem jest interpretowanie konstytucji i wcielanie jej w życie. A jeśli coś takiego jest niezbędne dla potrzeb takiego kraju jak nasz, to o ile bardziej dla zarządzania Kościołem o zasięgu światowym. Dlatego właśnie ja osobiście zaczynam podejrzewać, że Chrystus pozostawił nam coś więcej niż Księgę i swego Ducha. Prawdę mówiąc, w Ewangelii nie znajdziemy nawet wzmianki o tym, aby On sam pisał cokolwiek do swoich apostołów; zresztą także wśród nich liczba autorów ksiąg włączonych do Nowego Testamentu nie sięga nawet połowy. Znajdziemy natomiast słowa Chrystusa, wypowiedziane do Piotra: „Na tej Skale zbuduję Kościół mój, a bramy piekielne go nie przemogą” (Mt 16,18). Wydaje mi się więc logiczne, że Jezus pozostawił nam Kościół – złożony z papieża, biskupów i soborów – którego zadaniem jest interpretowanie Pisma Świętego i wcielanie go w życie.

Doktor Gerstner przez chwilę rozmyślał w ciszy.

– To bardzo ciekawe, Scott – powiedział wreszcie – ale mówiłeś, zdaje się, że twoim zdaniem, nie tu leży zasadniczy problem? Na czym więc, według ciebie, on polega?

– Doktorze Gerstner, sądzę, że sprawą najistotniejszą jest to, co o Słowie Bożym mówi Biblia, gdyż nigdzie nie ogranicza ona Słowa Bożego jedynie do Pisma Świętego. Wręcz przeciwnie, w wielu miejscach poucza nas, że autorytatywne Słowo Boże można znaleźć w Kościele: w jego tradycji (2 Tes 2,15; 3,6), przepowiadaniu i nauczaniu (l P 1,25; 2 P 1,20-21; Mt 18,17). Dlatego uważam, że Biblia potwierdza katolicką zasadę sola verbum Dei: samo Słowo Boże, a nie protestanckie sola scriptura: samo Pismo”.

„Kimberly wciąż miała nadzieję, że pojawi się ktoś, kto spróbuje mnie przekonać. Pewien kalwiński pastor nazwiskiem Wayne zdecydował się z nami spotkać. Po serii czterogodzinnych sesji powiedział jej:

- Papież już niedługo ekskomunikuje Scotta za zbyt daleko posuniętą wierność Pismu Świętemu.

- Jakie są jego słabe punkty?

- Cóż, trudno stwierdzić. Jego argumenty są zgodne z Biblią i teologią przymierza. Ale to przecież nie może być katolicyzm. To niemożliwe”.

„Pod wieczór jednego szczególnie bolesnego dnia zwierzyłam się Scottowi:

– Wiem, że samobójstwo zupełnie nie wchodzi w grę, ale w każdym razie prosiłam dziś Boga o to, by zesłał mi śmiertelną chorobę. Żebym mogła umrzeć i dać sobie spokój z tymi wszystkimi pytaniami. Mógłbyś wtedy znaleźć sobie jakąś miłą katoliczkę i żyć z nią długo i szczęśliwie.

Scott był zdruzgotany, patrząc na moje cierpienie:

– Nie mów tak więcej. Nawet o tym nie myśl! Nie chcę żadnej „miłej katoliczki”. Chcę ciebie.

W mojej duszy zapanowała zima”.


Ode mnie tylko jedno słowo: polecam!