„Najnowsze wyniki badań nad
Całunem opublikowane zostały w grudniu 2011 roku przez włoskich naukowców z Narodowej
Agencji ds. Nowych Technologii, Energii i Środowiska (ENEA), którzy po pięciu
latach doświadczeń doszli do wniosku, że żadna znana technika sprzed XXI wieku
nie pozwoliłaby stworzyć takiego obrazu, jaki widnieje na płótnie. Głębokość
zabarwienia tkaniny wynosi bowiem około 200 nanometrów, czyli odpowiada
grubości ściany komórkowej pojedynczego włókna materiału. Zdaniem badaczy
podobny efekt można osiągnąć jedynie za pomocą lasera ultrafioletowego”.
Grzegorz Górny – Świadkowie
Tajemnicy. Śledztwo w sprawie relikwii Chrystusowych.
(RosikonPress, Warszawa 2012)
Wydaje mi się, że to nie wierzący
mają jakikolwiek problem z relikwiami, lecz niewierzący. Ci pierwsi są chyba
nawet dość obojętni na kwestie prawdziwości czy nieprawdziwości Całunu. To
niewierzący mają zaś wielki problem z tym, jak wyjaśnić to, co nie daje się
wyjaśnić, a jest fizycznie namacalne (np. znikanie wizerunku na Całunie Turyńskim
po podświetleniu od dołu, co dyskwalifikuje go jako malowidło, czy oblicze
widoczne na bisiorze z jakiego wykonano chustę z Manoppello, czyli na
materiale, na którym absolutnie nie da się malować). Czy to nie dlatego Całun
Turyński jest najbardziej przebadanym naukowo przedmiotem na Ziemi?
Pomijając wiele aspektów, których
nauka wyjaśnić nie może, Całun jest też solą w oku dla wrogów Kościoła, którzy
z wielką determinacją próbują albo zaprzeczyć historycznemu istnieniu Jezusa,
albo ośmieszają autorytet Biblii. Tymczasem Całun całkowicie potwierdza samym
sobą prawdziwość opisów Ewangelicznych (tak jeśli idzie o czas historyczny, jak i same zdarzenia) – poczynając od rodzaju płótna, które
mogło być jedynie żydowskim płótnem pogrzebowym, przez pyłki roślin, które
kwitną jedynie w Judei, pył, który na pewno pochodzi z Jerozolimy (odkryty na
stopach postaci z wizerunku!), kończąc na odciskach monet, które leżały na
powiekach, a dzięki którym wiemy, że skazańca zabito za Poncjusza Piłata
poprzez ukrzyżowanie, itp. Dowody naukowe jasno wskazują, że umęczony człowiek był
srodze biczowany rzymskim biczem, nosił coś w rodzaju hełmu z cierni, dźwigał
ciężki przedmiot na ramionach i przebito mu serce, które pękło z wysiłku i
bólu. Ba, stwierdzono nawet, że przebicie boku wskazuje na rzymską szkołę
posługiwania się bronią! Ciekawe, że już przy pierwszych badaniach Całunu
(1902r.!) agnostyk i antyklerykał Yves Delage, który miał dowieść fałszerstwa
wizerunku, orzekł, że szansa na to, iż jest to odbicie innej osoby niż Jezus
Chrystus wynosi jeden do dziesięciu miliardów.
Album Górnego i Rosikonia można
traktować jako małe kompendium na temat relikwii Chrystusowych: zwięźle opisuje ich historie i wyniki ekspertyz naukowych. Album jest bardzo ładnie wydany,
prezentujący sporą liczbę zdjęć i grafik. Uczciwie jednak przyznaję, że same
zdjęcia nie wywierają jakiegoś szczególnego wrażenia, a rozłożenie ich w książce
– tak względem miejsca, jak i dobranej wielkości – trudno nazwać idealnym. Ale
to zajmująca, godna uwagi pozycja, którą śmiało mogę polecić, co niniejszym
czynię.