piątek, 25 czerwca 2010

Kochanek Śmierci


Boris Akunin - Kochanek Śmierci
(Świat Książki, Warszawa 2004)


"Walet pikowy" był bardzo przyjemnym zaskoczeniem, chociaż prawdę miałby ten, kto określiłby go jako opowiastkę dla zabicia czasu opowiedzianą gawędziarskim tonem.
Brakowało mi i takich historii i tak swobodnej narracji.

"Dekorator" miał swoje zgrzyty. Nie tylko fabularne. Opowiadacz przestał się najwyraźniej tak angażować i trudno się było w jego historii zanurzyć. Zupełnie jak ze źle zrobionym dubbingiem, który psuje nam oglądanie filmu, nie pozwalając ani na chwilę zapomnieć, że to film właśnie.

W "Kochanku Śmierci" musiałam czasem skakać po tekście i omijać co poniektóre fragmenty. Gawędziarz narrator wydaje się już nieco zblazowany, a pewne rozwiązania fabularne sprawiają, że historia przedstawia książkę jedynie jako produkt, który z racji popularności autora po prostu musiał powstać, a nie opowieść, którą się komuś opowiada z samej przyjemności snucia historii.

Jako że te trzy książki powstawały właśnie w takiej kolejności, być może nie są to tylko moje subtelne odczucia, ale autor faktycznie traci serce do przekonywania nas do swoich opowieści. Gawędziarz snuje opowieść, ale podpiera przy tym głowę na łokciu i zdaje się ziewać od czasu do czasu.

Moje uczucia ochładza postać "detektywa" Fandorina łączącego tytuły. Niby nie jest doskonały, niby ma swoje wady, ale jakoś trudno mi się przejąć jego osobą. Jest wręcz nieznośny w swej przystojności, sile i nieustraszoności. Egoistyczny i skupiony na sobie Holmes wydaje mi się przy o nim o wiele barwniejszą postacią, choć u obu możnaby się doszukać wielu wspólnych cech.

Nie jest to zła książka, lecz trudno nią zachwycać.

Ocenę obniżam za nadmierny melodramatyzm.

6/10


Zaczęłam czytać "Kierunek 3001" - antologię opowiadań science-fiction, ale pierwsze strony były tak niestrawne, pozbawione polotu i zgrabnego stylu, że z rezygnacją oddałam książkę do biblioteki.

Ponieważ, jak zwykle, nie udało mi się znaleźć nic lekkiego a godnego uwagi (jestem zbyt przygnębiona na powrót do filozofii i teologii), z desperacji sięgnęłam po jeszcze kilka pozycji Akunina (na pewno nie będzie to gorsze od tych kilku książek o detektywie Monku, którego musiałam czytać z braku laku).