Regina Brett - Bóg nigdy nie mruga
(Insignis, 2012)
Przeczytalibyście książkę buddysty, który twierdziłby, że jego hobby to wypychanie ptaków?
Bardzo źle się czuję, gdy autorka beztrosko oświadcza, że jest
katoliczką spod znaku Bliźniąt (!) i pobrała się z rozwodnikiem (!!)
spod znaku Panny (!!!). Znaczy - serio - uważała się za katoliczkę w
czasie gdy (ucząc się charakterów zodiakowych) zgodziła się na randkę z
rozwodnikiem i pójście z nim do łóżka (po kolejnych i świadomych
przygotowaniach).
Tak, ja rozumiem, że miała trudne dzieciństwo, gwałt, molestowanie, alkoholizm, samotne macierzyństwo... Ale CO TO MA DO LOGIKI?
We wstępie powiedziała, że jej szefom nie podobały się jej felietony. Po
9-ciu pierwszych zastanawiam się, czy dać jej jeszcze szansę, ale też
nie jestem zachwycona. Pomijam, że spodziewałam się czegoś ZUPEŁNIE
innego niż "spłacaj kartę kredytową na czas", "nie musisz wygrywać
każdego sporu" i "nie traktuj siebie zbyt serio", "czasem kup sobie zabawkę i cukierki albo zjedz deser na śniadanie"...
P.S. Jednak nie dałam rady! Z własnych słów autorki, że upór i tylko
upór uczynił ją felietonistką (nikt nie chciał dać jej tej posady), a ja
wolę po raz n-ty wrócić do mistrza felietonów, Chestertona, niż
pochylać się na tym bestsellerem.