(Wydawnictwo
Dolnośląskie, 2016)
„Jedenastoletnia
Laura Franklin jest wściekła, gdy na świat przychodzi jej siostra
Shirley, urocze dziecko, które wkrótce stanie się oczkiem w głowie
całej rodziny. Ale jej uczucia do siostry zmieniają się całkowicie
pewnej dramatycznej nocy — wtedy Laura przysięga sobie chronić
dziewczynkę ze wszystkich sił. Przez lata opiekuje się siostrą
wytrwale i zaborczo, a brzemię jej miłości do Shirley odciska się
piętnem na życiu obu sióstr. Kiedy Shirley zaczyna tęsknić za
wolnością i własnym życiem Laura musi zrozumieć, że miłość
nie może być obsesją”.
Pierwsza
część tej książki jest całkiem zgrabna i wciągająca.
Niestety, druga przypomina bardziej streszczenie niż pełnoprawną
powieść. Potem jest jeszcze gorzej – autorka wprowadza znienacka
bohatera kierowanego specjalną misją Bożą z darem wizji. W jednej
z tych wizji pojawia się Laura. Sama rola Opatrzności nie
przeszkadzałaby mi, gdyby nie służyła jedynie sztucznemu i
naprędkiemu zamknięciu historii. Laura nigdy nie była kochana i
boi się kochać? Bach! – Opatrzność przybiła pieczątkę, więc
masz się z marszu zakochać, masz z marszu zapomnieć o tragedii
siostry i w jednej chwili (dosłownie!) rozpłynąć się w
szczęśliwości. Ciekawa postać z pierwszego rozdziału staje się
więc robotem, który zmienia się jak za jednym wciśnięciem guzika
– lata samotności, źle pojętej miłości, cała przeszłość i
wszystkie jej brzemiona przestają mieć znaczenie, a charakter
natychmiast się zmienia – zostaje hollywoodzki pocałunek i
omdlewanie w ramionach.
Zmarnowany
potencjał. Szkoda.