wtorek, 8 listopada 2016

Zamień chemię na jedzenie


Julita Bator – „Zamień chemię na jedzenie”
(Znak, Kraków 2013)

„Przeżyłam niemały wstrząs, gdy pewien znajomy gospodarz przestrzegł mnie na przełomie maja i czerwca przed kupowaniem kalafiora, ponieważ jego wzrost jest jeszcze wówczas sztucznie wspomagany tak intensywnie, że pracownicy zatrudnieniu przy zbiorach mają poparzone ręce”.

Książki tej nie napisał chemik ani dietetyk, lecz matka, która starała się dostarczyć swym dzieciom, chorującym po niektórych produktach spożywczych, możliwie najzdrowszy pokarm. Nie znajdziemy tu więc wyczerpujących analiz chemicznych, zdrowotnych i innych faktów związanych z żywnością produkowaną na masową skalę, lecz wypływające z doświadczenia i zdrowego rozsądku porady, które mogą pomóc nam zminimalizować szkodliwość przemysłowo przetwarzanego jedzenia.

Jak nietrudno się domyślić, najlepiej jest założyć własny ogród warzywny, mieć drzewa owocowe, hodować zioła w doniczkach i zaprzyjaźnić się na śmierć i życie ze świętszymi od papieża rolnikiem, rzeźnikiem i masarzem, czyli pij mleko prosto od krowy i jedz pomidory z własnego krzaka – do takich wniosków nie potrzeba nam żadnych książek. Ta trzyma poziom amatorskiego bloga o zdrowym trybie życia i nie mamy co liczyć na specjalistyczną wiedzę albo chociaż głębsze rozwinięcie tematu (np. ani słowa o tym, dlaczego to niby syrop glukozowo-fruktozowy jest tak kontrowersyjny, ani też napomknienia chociażby o tym, że mleko sojowe jest niewskazane dla zdrowia). Mimo wszystko warto przewertować ten tytuł i spisać sobie kilka cennych uwag – w końcu kto na co dzień ma czas i ochotę, by samodzielnie dowiadywać się na czym polega proces UHT czy homogenizacji?  A powinniśmy to wiedzieć. To i o wiele więcej.