Agatha Christie – Noc i Ciemność
(Wydawnictwo Dolnośląskie, 2015)
Nie jest to
typowy kryminał twórczyni Poirota, a raczej historia z zagadką. Biedny chłopak,
bogata dziewczyna, ziemia obłożona klątwą i stara Cyganka, która wróży
bohaterce wielkie niebezpieczeństwo. Czytałam, że kiedy powieść ukazała się w
druku, Christie mocno zaskoczyła swych czytelników, serwując im zupełnie inny
rodzaj kuchni niż ten, do jakiej zdążyli się przyzwyczaić. Niestety, co mogło
zaskakiwać jej fanów wtedy, dzisiaj rozczarowuje – zakończenie można przewidzieć
na długo nim dojdzie do morderstwa, a jeśli znacie „Zabójstwo Rogera Ackroyda”,
to nie będziecie mieć żadnej przyjemności z rozwiązania intrygi. Do tego
łopatologiczne powtarzanie przez Christie wersów piosenki mówiącej o tym, że
jeden się rodzi do szczęścia, drugi do ciemności, jest tak irytujące, że dziwić
się należy, iż ówczesny redaktor ostro nie zareagował na podobną miałkość
narracyjną. Nie ma tu też napięcia i szukania rozwiązania zbrodni, niemal do końca mamy do
czynienia z powieścią obyczajową o mezaliansie, której nie pomaga pozbawiony
wszelkiego wdzięku główny bohater.
A plusy? Czyta
się łatwo i bezboleśnie. Tyle.