Gaston Leroux – Tajemnica żółtego pokoju
(Artus International, Łódź 1991)
Kryminał z 1907 r. okazał się dość irytującym dziełkiem dzięki
manierze pisarskiej, a wszystko za sprawą przemądrzałego
detektywa-dziennikarza, który, zamiast dzielić się swoją wiedzą, krzyczy: „Aha!
Wszystko jasne!” i odchodzi, zostawiając czytelnika samemu sobie. Co prawda miłośnik
kryminałów bez najmniejszego trudu odgadnie dlaczego po wtargnięciu do
malutkiego, zamkniętego pokoju nie znaleziono w nim zbrodniarza, a tylko jego
ofiarę, ale samo wyjaśnienie, jak dokładnie wszystko przebiegło, jest – przykro
to mówić – żenująco naciągane. Nie mogę tu się pastwić nad szczegółami, żeby
nie wyjawić za dużo, ale przynajmniej powiem tyle, że nie po to tyle razy
starannie przeszukiwano pokój, by na koniec, jak gdyby nigdy nic, powiedzieć
nam, że był jeszcze marmurowy stolik i przeoczona przez wszystkich krew!
Rozczarowanie.