wtorek, 20 sierpnia 2024

Dolina Strachu

 

A.C. Doyle - Dolina Strachu

Saga Egmont

Czas trwania: 5 godz. 6 min.

Lektor: Michalak Robert

"Najsłynniejszy detektywistyczny duet znów w akcji! Sherlock Holmes i doktor Watson otrzymują zaszyfrowany list. Jego nadawcą jest Fred Porlock, podwładny profesora Moriarty‘ego. Wiadomość zapowiada morderstwo Johna Douglasa. Niedługo później policja potwierdza wypełnienie groźby. Douglas nie żyje. Holmes z pomocą Watsona odkrywają okoliczności zabójstwa i tropią jego sprawcę."

 

Ten sam problem, co ze "Studium w szkarłacie" - części o Sherlocku całkiem wciągające i sympatyczne, zaś cała fabuła prezentująca (w osobnej części) tło badanej zbrodni (czyli przeszłość innych ludzi) tak nudna, że chce się jeść cement. Autor uparł się po prostu dać dwie powieści w jednej, zamiast zostawić Sherlocka z jego zagadkami i humorami.


W "Studium..." męczyła stanowczo przydługa historia bezwzględnej sekty, a tu dla odmiany mamy mafijną masonerię (To już wolę o nich czytać w takich pozycjach jak "Religia masońska" Zwolińskiego - warto choć do tego zajrzeć).


Ale przyznaję, ta narracja z gangiem masońskim jest odrobinę lepsza niż sekta ze "Studium..." - niemniej nudne to i długie, i - co tu dużo mówić - wydaje się pewną kalką pierwszej powieści z Sherlockiem. 


Szkoda...

piątek, 17 maja 2024

Odtrutka na szczury - darmowa powieść, którą warto obczaić

 



Przyznam, że mam bardzo niefajne skojarzenia z wattpadem i raczej niechętnie tam zaglądam, ale – jak się okazuje – można tam znaleźć rzecz napisaną przez kogoś, komu chce się pokornie ślęczyć nad własnym tekstem, by nie obrażać czytelnika bezmyślnym trzaskaniem w klawisze, pseudo-myślotokiem albo chociażby nieznajomością podstaw interpunkcji. Pani podpisującej się jako Vanitachi chciało się i wymyślić dopracowane w szczegółach uniwersum, i dźwignąć je na solidnych językowych filarach.

 

A całość zaczyna się… od końca świata. Zniknęło słońce, księżyc i gwiazdy, święte księgi, kurniki baronowej i – co gorsza – magia. Skończyła się właśnie wojna między elfami a szczurami, a na dwór, gdzie żyje najmłodsza i niedoceniania przez dynastię księżniczka, sprowadzeni zostają nietypowi goście: piękni chłopcy z pazurami, rogami, dodatkowymi kończynami, ogonem i… rekinią szczęką.

 

Nie jestem fanką narracji pierwszoosobowej, dlatego początkowo lektura szła mi nieco opornie, ale wyłącznie z winy mojej awersji do podobnych technik, nie stylu autorki, która pisze lekko i z humorem. Bardzo podobają mi się jej „streszczenia” rozdziałów – które prezentują się tak:

 

„FANTASY – KLASYKA GATUNKU:

 

Nasi muszą pokonać tych złych, żeby dobro zatriumfowało i nie nastąpił koniec świata.

 

MYSZKI I SZCZURKI:

 

Dobro triumfuje, koniec świata i tak następuje, a ci źli wbijają naszym na chatę.”

 

„WATTPAD – KLASYKA GATUNKU:

 

Mamy pięciu głównych bohaterów, samych przystojnych chłopców, bo opowiadanie było na początku fanfikiem o One Direction.

 

MYSZKI I SZCZURKI:

 

Mamy pięciu głównych bohaterów z rogami, pazurami i kolczastymi ogonami, bo autorka nie zna się na One Direction i chyba coś pomyliła.”

 

Oceny nie wystawiam, bo jestem jeszcze w trakcie lektury I. tomu, ale uważam, że pozycja stanowczo już teraz zasługuje na reklamę. Chociażby dlatego, że za darmo można zobaczyć kawał rzetelnego rzemiosła, czyli coś, czym zaskakująco rzadko raczą nas ostatnimi czasy rzekomo profesjonalne wydawnictwa.

 

https://www.wattpad.com/user/AnnaMariaVanitachi

środa, 28 grudnia 2022

tym razem ostrzegam przed grą video

 Wolałabym ograniczyć się na tym blogu do książek - jest tyle rzeczy, o których powszechnie się nie wie (dlaczego???) - czy to straszliwe zatrzęsienie fetyszów w galeriach typu deviantart (często przedstawianych jako rysunki dzieci albo pod pozorem tzw. furry art mających dzieci przyciągać), na które znikąd nie można doczekać się reakcji żadnych mediów, nieważne jakich, czy... ach, nawet nie chcę myśleć! Nie mogę przecież grzmieć o wszystkim (a aferą planszówkową ktoś się przejął?).


Ale ktoś mnie szturcha, że właśnie dziś rozdają za darmo grę Mortal Shell, która - choć niby oznaczona jako dla dorosłych - to nie uprzedza klarownie, że za podkład wzięła sobie black metal, zaś nazwa kapeli jest wprost bluźnierstwem z Chrystusa.


Jeżeli ma to dla Was znaczenie - zostaliście ostrzeżeni.

poniedziałek, 19 grudnia 2022

Nie sięgnę już nigdy po nowego Murakamiego


 

Haruki Murakami – Przygoda z owcą

(Muza, czyta Piotr Grabowski)

 

Ponieważ absolutnie nie dam rady czytać jałowych, niemożebnie długich, prowadzących donikąd SMĘTÓW pełnych alkoholu, jałowego seksu, krocza i popędów, i rzucanych tytułów piosenek, nieistotnych dygresji, bezcelowych wątków, a także nudnych i mdłych dialogów zupełnie papierowych bohaterów, nie sięgnę już nigdy po nowego Murakamiego.

Przeczytałam 7 jego książek i pluję sobie w brodę, że nie skończyłam na jednej. Tak, odświeżyłam sobie "Przygodę z owcą".

 

Dalej są spoilery.

 

Prosty pomysł - przypadkiem zbudzony "duch owcy" opętuje kolejnych ludzi, by ziścić swój plan zamiany świata w anarchię, gdzie nic - po ludzku - nie miałoby sensu, aż w końcu opętany przyjaciel narratora postanawia zabić siebie i tym samym owcę w środku. Prawdę tę przekazuje narratorowi jako duch. Choć nie wiadomo dlaczego dopiero po pewnym czasie, skoro swobodnie mógł sobie przejmować ciało żywej osoby - wydaje się, że pogrywał sobie z bohaterem z czystych nudów. Nie wiadomo też, czemu duch ochoczo żłopie piwo, ale co tam...

 

To jest – jeszcze – ten lepszy Murakami. Mamy zakończenie „zagadki” (choć sporo niejasności pozostaje), dzięki magicznej interwencji (tu w postaci nadnaturalnych właściwości uszu kochanki narratora), jakoś posuwamy się naprzód (ale nie bez grzęźnięcia w mule nieistotności)… Kiedy więc mówię „lepszy Murakami”, mam na myśli, że w kolejnych powieściach jest dużo, dużo gorzej i to w większych ilościach, a nie, że warto się w ogóle po „Przygodę…” schylać.

 

Czy dawniej byłam za łagodna? Zbyt tolerancyjna? Możliwe. Z tym audiobookiem jest jeszcze ten problem, że lektorowi nie chce się uruchamiać zbytnich emocji (inna sprawa, że u Murakamiego emocji tyle co kot napłakał), przez co inni bohaterowie jeszcze bardziej zlewają się z mdłym narratorem, a lektor pogarsza sprawę ponawianym wzdychaniem (co według niego miało chyba dodać głębi i „życia”, ale tylko irytuje).

 

 

P.S. Po napisaniu tej notki odświeżyłam sobie też (niepotrzebnie) „Koniec świata…”. Gdybym próbowała napisać streszczenie, zabrzmiałoby to pewnie ciekawiej, niż jest w rzeczywistości, a tymczasem wrażenia, jakie pozostawia lektura, można streścić w ciągu – krocze, popęd, wzwód, głupota, prymitywna bajka, szczurowampiry, krocze, krocze, jałowy seks, oddawanie moczu, bardzo źle napisany bohater (nie reaguje ani na to, że bandyci wywalają mu drzwi czy tną brzuch, ani nie umie się złościć, że przez zabawy naukowca została mu doba życia, którą spędza, susząc bieliznę nastolatki naciskającej go na seks i chcącej widzieć jego wzwód), głupota, nędza, niekończące się wałęsanie się po świątyniach szczurowampirów (które nie dość, że były zbędne – wiemy to po fakcie, a napalona nastolatka wiedziała z góry -  to do niczego nie doprowadziły!), oddawanie moczu, muzyka, piwo, papierosy, jałowy seks, bajeczka o podświadomości.

 

Bardzo żałuję tej lektury i wszystkim serdecznie odradzam.

czwartek, 3 listopada 2022

Bullet train

Isaka Kotaro - Bullet Train. Zabójczy pociąg

(Zysk, 2022)

 

Gimnazjalista z zamiłowaniem do tortur i zabijania bawi się biegającą po pociągu gromadą płatnych zabójców. Jeśli to brzmi ciekawie, powiem, dlaczego książka zawodzi i to srogo.

 

Na początek otrzymujemy słabe tłumaczenie – jeżeli człowiek po zaledwie kilku anime jest w stanie stwierdzić, jakie słowa niemal na pewno padają w oryginale, to znaczy, że tłumacz nie popisał się najlepszym wyczuciem. Oczywiście, niezręczności tłumaczki (która chyba sięgała też do angielskiego przekładu, bo pojawiają się… bardzo dziwne rzeczy, jak choćby totalnie bezsensowne „Nie mam pomysłu”, które pewnie wzięło się od „I have no idea”) mógł wygładzić redaktor, ale najwidoczniej brak mu było wrażliwości językowej (i skupienia?) i stąd np. zupełnie nienaturalny okrzyk „Nieprawda!”, gdy bohater stwierdza, że przypadkiem kogoś zabił. Korekta też przespała całkiem sporo drobiazgów, jak choćby zmianę rodzaju na męski u żeńskiej postaci, tak więc od strony wydawniczej jest – niestety -  licho.

 

Największym problemem powieści jest „główny zły” – wyprany z empatii sadysta z gimbazy. Niestety, to on zajmuje lwią część książki i to do niego co rusz wracamy. I wcale nie chodzi o to, że jest nikczemny i potrafi bez mrugnięcia torturować dorosłego mężczyznę jak prymus z gestapo, ale o to, że jest postacią papierową, sztuczną i skrojoną na miarę taniej mangi.

 

Śliczny jak dziewczyna, gra niewiniątko, a do tego ma magiczne wręcz szczęście (w przeciwieństwie do „głównego” zabójcy, który ma absurdalnego pecha). Cały problem z Księciem (bo taka jest ksywka bachora) nie leży więc w tym, że człowiek życzy mu śmierci, bo jest psychopatą mordującym ludzi dla uciechy, ale w tym, że chce się, by zginął, bo jest całkowicie bezbarwny i jakby skonstruowany na siłę. Co prawda w jednym momencie słusznie słyszy on, że jego dylematy pod tytułem „czemu nie wolno zabijać?” są nudne, nieoryginalne i znaczą tyle samo co chwalenie się dzieci, że nie zachorowały na odrę, ale nie za bardzo to pomaga – czytelnik wie to od początku, a i tak autor każe mu znosić tę uszytą ze sztuczności postać. Inni zabójcy – Cytryna, Mandarynka czy Biedronka – też nie są idealnymi kreacjami, a humor w ich wykonaniu sprawia często wrażenie mocno ale to mocno wymuszonego, niemniej wolałoby się czytać o każdym, byle nie wracać do Księcia… czyli do okrutnej nudy. Totalnie absurdalna fabuła (wliczając w to węża na pokładzie i absolutnie nienaturalne zachowania innych pasażerów) mogłaby sprawiać frajdę, ale rzekomo pędzący pociąg co rusz straszliwie zwalnia i wlecze niemiłosiernie właśnie przez tak źle skrojoną postać.

 

Nie chcę powiedzieć, że brak tu jakichś dobrych momentów, ale faktem jest, że po zamknięciu książki czułam jedynie głębokie, głębokie rozczarowanie.