wtorek, 12 lutego 2013
sobota, 9 lutego 2013
Kuzynka Bietka
Honore de Balzac – Kuzynka Bietka
(Zielona Sowa, 2009)
Trudno odpowiedzieć na pytanie o
ulubionego pisarza – tak bowiem, jak słucha się raczej konkretnych utworów niż
gatunków muzycznych, tak rzecz zależy od konkretnej książki bądź od danej sfery
twórczości autora. I tak ja na przykład uwielbiam eseje Chestertona, ale niespecjalnie
przepadam za jego powieściami. Zaczytuję się w prozie Czechowa, ale jego sztuki
nie wprawiły mnie w zachwyt. Co do Balzaca – znajduję u niego pozycje wspaniałe
(„Wielki człowiek z prowincji w Paryżu”), wymagające cierpliwości i odrobiny
dobrej woli („Kobieta trzydziestoletnia”, „Kobieta porzucona”, „Kuzyn Pons”)
oraz tytuły zupełnie niestrawne, przeraźliwie toporne i zwyczajnie ciężkie
(„Bank Nucingena”). Cieszę się, że „Kuzynka Bietka” należy do tej lepszej
części jego dzieł.
Po „Kuzynie Ponsie” obawiałam się
kolejnego długiego i skrupulatnego wprowadzenia w świat powieści, ale ku memu
zaskoczeniu – i radości! – Balzac od razu przywalił z grubej rury - oto bowiem
eks-kupiec oświadcza baronowej: „Mąż pani uwiódł mi kochankę, to ja mu uwiodę
żonę!” Bach! A potem robi się jeszcze ciekawiej! Tytułowa kuzynka Bietka umyśla
sobie doprowadzić rodzinę baronowej na skraj nędzy, w czym wkrótce jednoczy
siły z paryską kurtyzaną, która wkrótce owija sobie wokół palca zarówno
eks-kupca, jak i barona. Dość powiedzieć, że dużo się dzieje.
Jeżeli ktoś obawia się, że Balzac
okaże się zbyt trudny, rozwlekły bądź wymagający nadmiernego wysiłku i skupienia, niech
sięgnie po „Kuzynkę Bietkę” – może się przyjemnie zdziwić.
Nie powiem o książce złego słowa
(przemilczę nawet nieco fantastyczne i egzotyczne rozwiązanie fabularne, które
przypomniało mi zupełnie „bajkowy” finisz „Kobiety trzydziestoletniej”), za to
powiem ze dwa o posłowiu – Pani, która je popełniła nie może jakoś uwierzyć,
że dwie kobiety są w stanie połączyć się pasją niszczenia swych wrogów i zwykłą
sympatią do podobnego sobie, i dopatruje się w tym homoerotycznych podtekstów.
Szczęście, że nikt nie kazał tej Pani pisać rozprawki na temat „Akademii Pana
Kleksa” czy „Czterech pancernych i psa”, bo aż strach myśleć, co by tam
wyłowiła! No, ale czego się można spodziewać po kimś, kto na poważnie traktuje
brednie Freuda (tym, którzy się na to zdanie oburzą, bądź tym, którzy
zwyczajnie interesują się literaturą i życiem, polecam koniecznie zapoznać się
z pysznym esejem „Hamlet i psychoanalityk” Chestertona).
Subskrybuj:
Posty (Atom)